OBORNIKI. Oborniczanka Irena Trafas przyszła na świat 100 lat temu. Doczekała się w tym czasie dwojga dzieci, czworga wnuków i siedmiorga prawnuków. Wciąż patrzy na świat pogodnymi oczyma i z uśmiechem na twarzy.
Obecnie mieszka przy ulicy Szpitalnej otoczona rodziną i na nic się nie skarży.
W ubiegły piątek odwiedził ją burmistrz Tomasz Szrama wraz ze starostą Zofią Kotecką w asyście kierownika USC Krzysztofa Tomaszewskiego i przewodniczącego rady miejskiej Pawła Drewicza.
Ten ostatni odczytał szacownej jubilatce list gratulacyjny od premiera Donalda Tuska. Życzenia składali Krzysztof Tomaszewski i Tomasz Szrama, który do życzeń dołożył piękny bukiet kwiatów oraz prozdrowotną kolekcję obornickich miodów. Burmistrz spotkał przy okazji w domu pani Ireny dawną koleżankę z podstawówki Hannę, więc wspomnień tego dnia było co niemiara.

Przy każdej okazji setnych urodzin pytaliśmy jubilatkę lub jubilata o receptę na zdrowie. Nieomal wszyscy opowiadali nam o swym skromnym życiu i chudej kuchni. Pani Irena Trafas do dziś nie gardzi schaboszczakiem lubi grochówkę, nie żałuje sobie smażonej kaszanki, a słodyczy potrafi zjeść, ile tylko znajdzie. Do 90-ątki kolekcjonowała torebki, buty (koniecznie na obcasach i rękawiczki).
Jej upodobania zaprzeczyły teorii o długowieczności dzięki wstrzemięźliwości. Gdy ukończyła 100 lat usiadła w wygodnym fotelu wśród swoich najbliższych rezygnując z rękawiczek i obcasów, choć nie z kotletów. Z wielkim zainteresowaniem słuchała jak burmistrz opowiadał o rozwijającym się mieście i związanych z nimi planach rozwojowych na przyszłość.
Pani Irena zdmuchnęła świece i spałaszowała z apetytem swój kawałek tortu, ucząc wszystkich tego dnia zebranych wokół niej, że aby długo żyć, trzeba być pogodzonym ze światem, cieszyć się ze wszystkiego każdego dnia i wspominać jedynie to co radosne i budujące.
Do wszystkich życzeń nasza redakcja dołącza swoje 200 lat życia i wielu jeszcze uśmiechów.