OBORNIKI. Obornicki Szpital jest winien powiatowi obornickiemu 180 tysięcy złotych.
Pożyczył je od powiatu trzy lata temu jego były dyrektor, po tym jak gdzieś ponoć zginęły pieniądze na wypłaty i to właśnie w kwocie 180 tysięcy złotych. Te pieniądze są już zapisane w budżecie powiatu po stronie „ma”.
Szpital ich jednak raczej nie ma. Ma za to inne problemy.
Na ginekologię trafiają jedynie te kobiety, które jakimś trafem nie mogą udać się do innego szpitala lub leczą się prywatnie u samego ordynatora oddziału. Problemem jest jego podejście do pacjentek, które rzekomo dzieli na „dobre” – swoje i „złe” – leczące się u innych lekarzy. Tak przynajmniej mówiono o nim w kuluarach sali sesyjnej starostwa.
Złe opinie potwierdzają liczne posty na forum naszej strony internetowej.
W kuluarach dowiedzieliśmy się też, że na oddziale wewnętrznym jest także bardziej niż kiepsko, choć nadzieję niesie rychłe odejście obecnego ordynatora, któremu swoją złą sławę ów oddział zawdzięcza.
Zmieni się też niedługo na oddziale długoterminowej opieki medycznej (DOM). Pozostanie tam jedynie 15 lóżek, co jest kompromisem wobec chęci likwidacji tego oddziału dla utworzenia na tym miejscu prywatnej stacji dializ a koniecznością utrzymania właściwej ilości łóżek, do czego namawiali radni.
Jedyną dobrą i wciąż niezmienną wieścią jest lawina pochwał dla oddziału chirurgii. Swą wspaniałą opinię zawdzięcza on ordynatorowi Robertowi Brdąkale i jego zastępcy. Potwierdza to tezę, iż sukces oddziału zależy w głównej mierze od jego szefa. Będąc konsekwentni wobec takiej tezy, musimy dodać, że wciąż nic jeszcze nie słychać planach zmiany dyrektora szpitala.
Natomiast nie słychać również nic na temat tego, że Ministerstwo Zdrowia zrezygnuje z planu likwidacji szpitala.