OBORNIKI. „My mieszkańcy Szamotulskiej ogarnięci bezradnością i strachem po raz ostatni zwracamy się z żądaniem usunięcia suchych drzew rosnących przy ulicy na której mieszkamy”, napisały w swym liście osoby pomne jeszcze skutków wichury z 4 sierpnia, która połamała konary nad ich głowami. List został skierowany do zarządcy ulicy, czyli Wojewódzkiego Zarządu Dróg w Szamotułach z kopią do władz Obornik i naszej redakcji. Wierzą jeszcze, że dotychczasową apatię w końcu zwycięży rozsądek.
Ich problem dobrze znamy i niedawno staraliśmy się poznać plany wspomnianego zarządcy. Tam usłyszeliśmy, że „coś by trzeba pomyśleć, bo koszt jest duży, bo trzeba mieć wysoki wysięgnik, bo linia energetyczna leci zbyt blisko, ale jak na razie to nic nie można zrobić, bo nie ma na inwestycje”. Trudno się z tym zgodzić, tym bardziej, że silne wichury mogą w każdej chwili powalić suche drzewa prosto na domy i samochody, by nie wspomnieć o przechodniach.
Z dyrektorem Bręczewskim z WZD w z Szamotuł rozmawiał też burmistrz Obornik Bogdan Bukowski. Poproszony przez nas o relację odparł, że niestety ludzie mają rację, bo drzewa są stare i im zagrażają. Koszt wycięcia drzew nie jest wcale wysoki i mieści się mimo wszystko w kosztach utrzymania drogi a nie jest żadną inwestycją.
Po interwencji uzyskał obietnice jakichś działań, ale zgadza się z nami, że są zbyt opieszałe i także boi się, że może dojść do nieszczęścia. Nawet wysłał z gminy ekipę, by oceniała ile mogą zrobić siłami PGKiM. Okazało się, że bez specjalnego kosza nic jednak nie wskórają pomijając fakt, że nie będąc zarządcą Szamotulskiej mają związane ręce.