OBORNIKI. Miniony Sylwester był dla jednych bardziej udany dla innych nieco mniej. Jak spędził go pewien mieszkaniec Obornik- trudno zgadnąć, a sam tego zupełnie nie pamięta. My mu nie pomożemy, bowiem znamy jedynie zakończenie jego pożegnania ze starym rokiem.
Wszystko zaczęło się od tego, że wracający o świcie z zabawy przechodnie zauważyli, iż z wiaduktu drogowego nad ulicą Powstańców Wlkp. zwisa czyjaś obuta noga. Po dokładniejszym przyjrzeniu się można było dotrzeć, że na wąziuteńkim gzymsie, poniżej chodnika i już poza barierką odgradzającą ów chodnik od skraju wiaduktu… śpi mężczyzna.
Wszelkie próby obudzenia go spełzły na niczym. Wezwani policjanci również próbowali lecz i im się nie udawało. Nie można było doń w żaden sposób delikatnie sięgnąć od strony barierki a sytuacja była na tyle groźna, że ewentualny upadek z wysokości 5 metrów na twardy asfalt mógł skończyć się poważnym urazem.
Wezwano straż pożarną i dopiero przy pomocy strażaków udało się policjantowi dostać do śpiocha. Ten nagle obudzony, ruszył na swego wybawcę tak ostro jak rozjuszony nosorożec, na co jednak stróż prawa był przygotowany. Mężczyznę odwieziono na pogotowie i tam udzielono mu pomocy lekarskiej, gdyż najwyraźniej nosił ślady pobicia lub jakiejś kolizji. Stężenie alkoholu w jego krwi było tak duże, że on sam niczego nie pamiętał. Może z czasem przypomni sobie jak żegnał stary oraz jak witał nowy rok.
Jeżeli kiedykolwiek ogłosimy konkurs na najdziwniejsze miejsce noclegu, to wspomniany oborniczanin ma już w nim zagwarantowane pierwsze miejsce.