POWIAT OBORNICKI. Sprowadzający z zagranicy używane samochody już dawno zorientowali się, że najkorzystniej robić to z Francji. Francuzi sprzedawali najtaniej, bo wycofywali auta z ruchu i odzyskiwali któryś z podatków. Takie auto trzeba było jednak znów do ruchu przywrócić. Trwało tak aż do 25 grudnia ubiegłego roku.
Po tej dacie weszły w życie nowe przepisy dotyczące rejestracji pojazdów i auta raz wycofanego nie można było ponownie rejestrować. Tu zaczął się problem. Jest grono urzędników, którzy widząc szansę niezałatwienie sprawy zawsze z niej skorzysta. W wielu powiatach zaczęto odmawiać rejestracji aut francuskich z adnotacją „circulation interdite”.
Przepis nawet najsłuszniejszy nie może jednak działać wstecz. Bardzo szybko zaczęto znów rejestrować auta francuskie sprowadzone przed krytyczną datą. Naczelnik komunikacji starostwa w Obornikach należał do tych, którzy najdłużej trwali w uporze i odmawiali rejestracji. Nie da się jednak bez końca walczyć z prawem, logiką i normalną praktyką, więc w końcu musiał ulec. Wpadł jednak na pomysł by każdy, komu przyjdzie do głowy zarejestrować w Obornikach samochód z wyżej wymienioną adnotacją, musiał podpisać oświadczenie, że czyni to „na własną odpowiedzialność”.
Można sobie wyobrazić ile powodów do śmiechu dostarczył ten pomysł petentom. Podążając tym torem myślenia, można by uzyskać zgodę na jazdę bez prawa jazdy, ale „na własną odpowiedzialność”, dostać pozwolenie na budowę tam gdzie budować nie wolno, ale „na własną odpowiedzialność”, uzyskać zgodę na działalność zabronioną prawem, ale „na własną odpowiedzialność” – i tak dalej i tak dalej.