ROGOŹNO. Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej Rogoźna legł w gruzach długo przygotowywany program Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (GKRPA).
Dlaczego legł? Bo był zły. A najgorsze w nim było przejadanie znacznej części pieniędzy przez samą komisję i osoby towarzyszące. Dostrzegła to znaczna część radnych, w imieniu których Zygmunt Wierzbicki zaproponował obcięcie z wynagrodzeń osobowych kwoty 12 000 złotych, obcięcie z wydatków na materiały kwoty 4 000 złotych, obcięcie z wydatków na zakup usług, a dokładnie z wydatków na telefony i energię 5000 i tysiąca złotych z pieniędzy przeznaczonych na wypłaty delegacji.
Maria Stachowiak przewodnicząc GKRPA tak rozpisała program działania, że zamiast paru kartek zajął dwa segregatory. Podczas wspomnianej sesji dokonała w nim dodatkowo kilkadziesiąt autopoprawek tak, że nawet diabeł by się w tym wszystkim pogubił. Nie pogubił się jednak radny Wierzbicki, który wytknął autorce, iż miedzy innymi zaplanowała pieniądze na pomoc dla ponad 100 dzieci w szkole w Pruścach choć jest ich tam znacznie, znacznie mniej.
Nie raz pisaliśmy o wydawaniu pieniędz, publicznych w trudny do przyjęcia przez nas sposób. Były to pokaźne rachunki za telefon zaufania, z którego się nie dzwoni, bo dzwoni się do niego. Na zaskakujące ilości kupowanego papieru do ksero czy herbaty, którą można by napoić wielu Chińczyków a to liczny naród.
Radnych, którzy również nie mogli się pogodzić z marnotrawieniem społecznego grosza było dziewięciu a M.Stachowiak poparła jedynie czteroosobowa frakcja chłopska plus mąż.
Głosowanie nie było zakończeniem sprawy bowiem dopiero wówczas rozpętała się, delikatnie mówiąc, żywa dyskusja. M Satchowiak wolała aby nie zabierać pieniędzy dzieciom, Z. Wierzbicki wyjaśniał, że trzeba zabrać komisji i oddać to właśnie dzieciom.
Gdy jej argumenty nie trafiały do nikogo, przewodnicząca GKRPA wołała do małżonka-radnego Stachowiaka: zrób coś, powiedz coś, bo co ja mam do gadania? To jest kuriozum – zawołał wtór żonce pan Jerzy Stachowiak a Zygmunt Wierzbicki ze stoickim spokojem wyliczał kolejno -na telefony 1000 złotych mniej, na utrzymanie budynku przy Fabrycznej 2000 mniej…
Wykreślane kolejno kwoty tak podziałały na M.Stachowiak, że zawołała z wściekłością w stronę radnych: jesteście śmieszni, robicie sobie kampanie wyborczą, to nie poważne.
Radni w zdecydowanej większości uważali, że najwyższa pora, by pieniądze z podatku od sprzedanego alkoholu zaczęły częściej trafiać do tych, których ów alkohol najbardziej krzywdzi. Zamiast finansować niektóre plany pani przewodniczącej i jej komisji, zostały one skierowane na imprezy z okazji Dnia Dziecka, do klubów i organizacji, które opiekują się również dziećmi. Trzeba na koniec dodać, iż była to pierwsza tak ostra reakcja ze strony zniecierpliwionej stanem dotychczasowym Rady.