MIŁOWODY. W ostatnich dniach stycznia zarząd Województwa Wielkopolskiego zdecydował o zamknięciu Szpitala Rehabilitacyjnego w Miłowodach.
Sytuacja tej lecznicy znana jest czytelnikom zapewne od dawna a i my pisaliśmy o niej nie jeden raz. Wciąż pogłębiające się zadłużenie bez perspektyw na poprawę sytuacji. Niewykorzystana powierzchnia, złe zarządzanie i niski kontrakt niepokrywający kosztów utrzymania placówki to przyczyny pogłębiającego się od dawna kryzysu.
Nie na wiele zdała się zmiana w profilu placówki a przemianowanie go z dziecięcego na szpital dla dorosłych nie pociągnęło za sobą środków na przezbrojenie sal i łazienek. Na wymianę łóżek i przebudowę toalet placówce przyznano niewiele ponad 30 000 co było w morzu potrzeb było ledwie zauważalną kropelką. Bez środków nie wiele mógł zdziałać pełniący obowiązki dyrektor Kamiński. Przystosował część sal wymienił kilka umywalek i toalet co nie wystarczyło jednak aby szpital uratować.
Jego likwidacja nie oznacza zamknięcie go z dnia na dzień, lecz rozpoczęcie procesu mającego na celu w przewidywalnym czasie zakończenie dotychczasowej działalności. Najbardziej niepokoi w tym wszystkim los ponad 100 osób związanych ze szpitalem. Trudno przewidzieć ile z nich wchłoną placówki w Obornikach i Kowanówku, choć nie należy liczyć się z istotną liczbą, bowiem i tam jest sygnalizowany nadmiar kadry (tu mowa o Kowanówku).
Nie wiadomo, co Urząd Marszałkowski zdecyduje się zrobić z budynkiem szpitalnym. Pięknie położony i w niezłej jeszcze kondycji, może nadal dobrze służyć społeczeństwu. Pisząc o szpitalu nie możemy zapomnieć o przyszpitalnej wyjątkowej szkole. Ta jest też zamknięta, bowiem od dawna nie ma w niej dzieci. Nauczyciele nie odwiedzają pustego gmachu, czekając w domach na pensje wypłacane im za nic szczodrze przez starostwo obornickie.
Obie placówki są doskonałym przykładem tego, jak być nie powinno.