OBORNIKI. Burmistrz Obornik złożył wszystkim zainteresowanym z odpowiednimi uprawnieniami ofertę przedłożenia propozycji dotyczącej koncepcji nowego domu kultury.
Zgłosiły się dwa podmioty. Jeden to Rafał Mysiak, drugi Piotr Barełkowski.
Rafał Mysiak jest oborniczaninem, cenionym architektem, twórcą tak wyjątkowego i cenionego obiektu jak Grand Bulvar w Toruniu.
Drugim jest poznaniak Robert Barełkowski, profesor akademicki, laureat wielu nagród za swoje projekty, takie jak bardzo funkcjonalne centrum sportów w Borku Wlkp.
Rafał Mysiak zaproponował zespół pięciu budynków mieszczących w jednym salę widowiskową na 400 osób, kino na 150 osób, salki do ćwiczeń tanecznych, plastycznych i im podobne oraz budynek administracyjny.
W przypadku drugiej propozycji autorstwa Roberta Barełkowskiego, dom kultury mieściłby się w trzech budynkach z podobnymi funkcjami.
Jest jeszcze trzecia koncepcja, która nie ma imiennego autora, której nie tworzył żaden architekt, lecz zaproponowali ją ekonomiści.
Byłaby to sala widowiskowo-sportowa z funkcjami niezbędnymi dla domu kultury. Taki obiekt powinien się w Obornikach pojawić, bowiem brakuje miastu sali sportowej z prawdziwego zdarzenia, jak i sali widowiskowej o parametrach odpowiadających 20-tysięcznemu, nowoczesnemu miastu
W tym trzecim przypadku jest też szansa na pozyskanie dofinansowania z zewnątrz, z Unii lub ministerstwa sportu, a trzeba pamiętać, że koszt obiektu, który pomieściłby wszelkie funkcje domu kultury to koszt nawet dziesiątek milionów.
W dwóch pierwszych koncepcjach trudno byłoby liczyć na dofinansowanie z rządowej puli kultury, a unijnych dopłat do tego rodzaju budowli nie ma.
Obiekt powstawałby z kredytu, spłacanego latami lub nieco korzystniejszej w oprocentowaniu pożyczki z programu Jessica.
Teraz wszystkie trzy koncepcje badają urzędniczy i już wiadomo, że niektóre z propozycji nie znajdują pełnego poparcia. Na przykład kino na 150 miejsc nie ma obecnie racji bytu. Branże kinowa odnotowały właśnie 85% spadek wykorzystania istniejących miejsc i wiele wskazują na to, że już się nie podniesie.
W dobie, gdy na wyciągnięcie ręki można mieć dowolny film bez wychodzenia z domu, kino jako takie traci sens. Dowodem są na przykład projekcje Kina Letniego przy obornickim OOK, gdzie frekwencja na piątkowych seansach sięga kilkunastu osób, do góra dwudziestu paru widzów, tak że przedsiębiorca przygotowujący owe seanse zwierzył się, iż przestaje w tej sytuacji jeździć do Obornik, bo mu się to po prostu nie opłaca.
Jaki ostatecznie będzie nowy obornicki dom kultury, tego wciąż nie wiadomo.