OBORNIKI. Zorganizowana po raz wtóry i według autorskiego projektu przez radną Aleksandrę Kulupę, przy współpracy z obornicką grupą MaMy, „Giełda dla mam” okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.
Giełda dla mam była powakacyjnym wietrzeniem szaf, garaży i piwnic, dla uproszczenia nazywana przez wielu „Bazarek Oli”, skupiła liczne rzesze oborniczan i bynajmniej nie samych mam. Przybyli panowie, przybyła też młodzież, nierzadko czynnie biorąca udział w bazarowych prezentacjach i transakcjach.
W sobotni dzień w godzinach 10-18 targowisko miejskie stało się miejscem nie tylko sprzedaży, ale również wspaniałą przestrzenią spotkań, warsztatów i prezentacji.
Zaraz po wejściu na plac targowy przybyłych gości witało stoisko Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych z gadżetami pozwalającymi sprawdzić, jak się czuje za kółkiem ktoś po paru głębszych.
Obok było policyjne stoisko znakowania rowerów, przed którym ustawiła się długa kolejka chętnych.
Policjanci tego dnia pracowali niemal do wieczora. Aleksandra Kulupa obiecała organizować takie akcje i miejsca do znakowania w Obornikach częściej.
Nieco dalej znana w Obornikach Stajnia Leśnego Duszka ustawiła sztucznego konia obłożonego materacami, by bawić przybyłych imponującym pokazem woltyżerki.
Dietetyczka udzielała darmowych porad, można było tworzyć biżuterię lub uczyć się gotowania.
Pod wiatami handlowymi dzieci malowały, malowano im buzie, a nieco dalej odbywały się turnieje szachowe. Duże zainteresowanie budziło stoisko przygotowane przez pasiekę z Rożnowa. Można było tam zobaczyć w plastrze miodu żywe pszczoły, wysłuchać o ich obyczajach, kupić któryś z doskonałych miodów rożnowskich albo poczęstować się pysznym grzańcem.
Było parę straganów z „duperelami”. Najwięcej i to zdecydowanie było tych z używanymi ubraniami, butami, tornistrami, drobnym sprzętem domowym czy przyborami szkolnymi. Ciekawym stoiskiem było to z pluszakami. Sprzedawał je młody dżentelmen, ponieważ zbierał pluszaki od dziecka, potem z tego wyrósł i chciałby zamienić maskotki na coś innego odpowiedniego do swojego wieku.
Było mnóstwo sukienek, kurtek i kurteczek oraz wszelakich bluz. Nie brakowało ubranek, z których pociechy wyrosły, a są solidne i mogą służyć dalej.
Pani Aleksandra tłumaczyła, że jednym z celów, jaki jej przyświecał, to staranie o to, aby świat ograniczał produkcję ubrań i sprzętów, skoro można je wielokrotnie używać a planeta odpocznie.
Ktoś sprzedawał sprzęt grający, o którym niegdyś marzył niejeden mężczyzna. Były więc wieże stereo, różne urządzenia grające i odtwarzające, equalizery do regulowania barwy dźwięku, podbicia częstotliwości i częstotliwości odcięcia, jeżeli ktoś to rozumie.
Nie brakowało książek i zabawek. Co do cen, to wszystkie były do uzgodnienia, a niektóre wprost zaskakiwała. Taką proponowała córka Aleksandry Kulupa pisząc w miejscu na cenę – jeden uśmiech. Niektóre wyroby miały tabliczkę „gratis”, tak było w przypadku gotowej wyprawki dla małego dziecka.
Prócz stoisk były liczne warsztaty, pokazy, food truck dokarmiał, było się gdzie i w co bawić.
Krzysztof Springer, prezes Obornickiej Kolei Drezynowej, przygotował pokaz kolejek elektrycznych oraz ustawił tor do jazdy mini kolejką, z której mógł skorzystać każdy niezależnie od wieku.
Obserwując tegoroczny Bazarek Oli można było nabrać pewności, że radna zrobiła oborniczanom wspaniały prezent organizując „Giełdę dla mam”. Ważne jest też to, że pomimo rozpoczęcia kalendarzowej jesieni wciąż dopisywała pogoda. W porównaniu z pierwszą edycją imprezy wietrzenia szaf widać był ogromny progres i aż miło już myśleć o kolejnej Giełdzie.
