OBORNIKI. Premier jest na początku listy osób szczególnie chronionych przez państwo. Ochroną premiera zajmuje się Służba Ochrony Państwa (SOP) dawniej BOR, ale też tajni agenci służb specjalnych, policjanci i urzędnicy Kancelarii Premiera.
Ci ostatni organizują spotkanie i zapewniają premierowi maksymalny w danym miejscu komfort pobytu. Ustalają, jak dociera na miejsce, jak wchodzi do budynku, gdzie i z kim siada, ustalają z kamerzystami jak mają premiera ujmować i na co zważać uwagę. Lokalnym mediom wyznaczają czas i miejsce robienia zdjęć.
W przypadku wizyty premiera Morawieckiego urzędnicy kancelarii zadbali o to, by przez cały czas pobytu premiera na ziemi obornickiej stała w pobliżu w pełni wyposażona karetka pogotowia.
W tym konkretnym przypadku stała ona cały czas w pogotowiu przy bocznym wejściu od podwórza starostwa. Musi być także w gotowości komendant powiatowej policji. Nie ma znaczenia, czy jest w tym momencie na służbie. Ma trwać w pogotowiu od momentu telefonu, że premier wjechał w granice powiatu aż do chwili, gdy kolejny telefon poinformuje go, że premier owe granice powiatu opuścił i pogotowie zacznie kolejny komendant.
Goście wchodzący na miejsce spotkania z premierem skrupulatnie rewidowani są przez policjanta ze specjalnym wykrywaczem metali. Dla bezpieczeństwa osoby chronionej trzeba było pozbyć się metalowych przedmiotów i uruchomić aparat fotograficzny, by udowodnić, że to oryginalne i bezpieczne urządzenie.
Podczas gdy na salę wchodziły kolejne osoby, wicestarosta miał obowiązek informowania kto zacz wchodzi, o ile znał tę osobę.
Potem miejsce spotkania było przez policję chronione przed osobami spoza listy, choć trzeba przyznać, że nie do końca, bo bez trudu do sali sesyjnej podszedł niezadowolony z premiera oborniczanin, by nazwać go kłamcą.
Sam premier do Obornik dotarł w policyjnej eskorcie, z asystą ochrony z SOP, rządowym pancernym Audi. Do sali wszedł w asyście ochrony.
Oficerów SOP można było łatwo poznać po tym, że wszyscy mieli na sobie rozpięte kolorowe koszule w kratę, pod nimi T-shirty, a przy pasach broń krótką. Jeden z oficerów niósł specjalny parasol do osłaniania premiera w razie rzucania różnymi przedmiotami.
Gdy ochrona stała przed premierem jeden z nich stał za nim, by wpatrywać się w gości. Tajniaków w garniturach trudniej było wypatrzeć, bo przysiedli wśród gości i jedynie widać było jak bacznie się rozglądali co pewien czas po sali sesyjnej.
Jeden z ochroniarzy z SOP udał się do salki konferencyjnej pani starosty, gdzie przygotowano napoje i kanapki oraz ciasta. Przybył szybciej niż inni i cały czas pilnował poczęstunku.
Z każdego z trzech termosów odlał próbkę, którą bacznie zbadał. Sprawdził też kanapki. Inny oficer sprawdził korytarze i niektóre pomieszczenia.
Po skończonej wizycie premier w asyście ochrony wyszedł przed budynek, zamienił parę słów ze zgromadzonymi osobami z grona zwolenników, podczas gdy ochrona szczelnie go otaczała, a następnie wsiadł do Audi i odjechał z eskorta policji.