KOWANOWO. Pan Przemysław z Kowanowa ma poważne nadciśnienie. Jego zwykłe ciśnienie tętnicze po porannych lekach i tak przekracza w południe 200/140 mm/Hg. Ma problemy z dusznością, rwącym się oddechem, często boli go głowa.
Powinien go zbadać specjalista lekarz hipertensjolog zajmujący się szczegółową diagnostyką i leczeniem nadciśnienia tętniczego. Powinien, owszem, ale nie zbada, bo to bajka.
Pan Przemysław żyje w realiach powiatu obornickiego, więc nie dla niego specjaliści i nowoczesne leczenie. Chce jeszcze trochę pożyć, nikt go do pracy przyjąć nie chce, bo ma zalecenie pracy lekkiej i bezstresowej. Stara się więc o rentę, tej jednak uzyskać nie może.
ZUS przysłał mu w kwietniu pismo wzywające do przedstawienie aktualnego badania kardiologicznego, dając mu na tę czynność dwa tygodnie. Pan Przemysław udał się natychmiast do lekarza pierwszego kontaktu po skierowanie, a potem umówił wizytę u kardiologa na najbliższy termin, który przypadł na 16 grudnia.
Mógłby pójść od ręki prywatnie, ale skoro nie ma pracy, to go nie stać. Skarżył się, że system i rządzący zrobili z niego nędzarza. Był już nawet u posłanki, która przyjęła go w swoim obornickim biurze, wysłuchała i kazała czekać.
Tak więc czeka pan Przemysław, a tygodnie mijają. Żona pana Przemysława pytała naszą redakcję, jak mają żyć i jak długo żyć się uda jej mężowi w tych realiach.
Wyjaśniliśmy jej, że to nie jest kraj dla ludzi chorych i biednych jednocześnie. Pocieszyliśmy też, że już niedługo obornicki szpital otworzy elegancką kostnicę z solidnym prosektorium i godnymi warunkami dla rodziny, gdzie się niejedno wyjaśni.
Czy takiego jednak pocieszenia oczekiwała?