OBORNIKI. Na sesji rady powiatu radny Mateusz Daszkiewicz postawił poważne pytania dotyczące zawartości oficjalnej korespondencji dostarczonej radnym. W przesyłkach przekazanych przez biuro rady miały znaleźć się materiały wyborcze jednego z kandydatów na prezydenta.
– Czy korespondencja, którą otrzymali radni, była kolportowana przez biuro rady? Była w niej ulotka agitująca jednego z kandydatów w wyborach prezydenckich. Chciałbym się dowiedzieć, kto państwu przekazał te ulotki. Czy pracownicy urzędu rozkładają nam przed nosem ulotki agitujące? Jeden z członków zarządu powiatu powiedział nam w przypływie szczerości, że zostali do tego przymuszeni – mówił Daszkiewicz.
Przewodnicząca rady Aleksandra Kulupa starała się uspokoić emocje, tłumacząc, że urząd jedynie przekazał radnym imiennie zaadresowane przesyłki. – Ta korespondencja wpłynęła do biura rady. Koperty były zaadresowane do radnych, dlatego zostały radnym przekazane – wyjaśniła Kulupa. Nie potwierdzono jednak, czy ktokolwiek wcześniej sprawdzał, co dokładnie trafiło do radnych.
Sprawa wywołała dyskusję na temat neutralności instytucji publicznych. Urzędy, zgodnie z prawem, nie mogą angażować się w agitację wyborczą, a cała sytuacja budzi poważne wątpliwości.
Starostwo na razie nie wydało oficjalnego oświadczenia, ale sprawą mogą zająć się odpowiednie organy. Czy to biuro rady rzeczywiście stało się punktem kolportażu politycznych ulotek? Czy ktoś wykorzystał urząd do agitacji? A może to zwykłe zamieszanie administracyjne? Na razie pytań jest więcej niż odpowiedzi.