GMINA OBORNIKI. Spółka PWiK ma od początku roku około 600 tysięcy straty i w tym tempie strata ta może sięgnąć nawet kwoty 2,2 mln złotych. Pieniądze te dokładane są do obornickiej wody.
Spółka ma własne zasoby finansowe, z których te pieniądze czerpie na pokrycie strat.
Pieniądze były odkładane na inwestycje. Tymczasem zjadając własny ogon, jak to określił prezes Krzysztof Nowacki, spółka ciągle dopłaca.
Aktualne, choć zaniżone taryfy, obowiązują spółkę jeszcze do czerwca 24 roku. Wody Polskie mogą ten termin skrócić albo nie, co zależy od decyzji politycznych.
Rządzący mają świadomość, że wszechobecna drożyzna odbiera im społeczne poparcie i nie chcą dokładać kolejnej cegiełki, jaką byłby wzrost cen wody.
To wszystko powoduje, że spółka PWiK dokłada do wody oborniczan. Nie może inwestować, a powinna w najbliższym czasie zmodernizować oczyszczalnię ścieków głównie w części zajmującej się składowaniem szlamu.
Spółka ma bilans ujemny, co utrudni starania o kredyt, a zadanie to jest wycenione na ponad 20 mln. Przez zastój cenowy plan dbania o środowisko jest zakłócony, a powinno wszystkim zależeć na jego realizacji. Na razie jedyną nadzieją jest zmiana po nadchodzących wyborach. Póki co spółka nie jest zadłużona, bo ma wciąż jeszcze zasoby.
Taką sytuacje przedstawił prezes spółki Krzysztof Nowacki. Sołtys Bąblinka Hieronim Tadeuszyk słysząc to zapytał, kiedy ruszy budowa kanalizacji w jego wsi.
Pytanie było tendencyjne, więc Krzysztof Nowacki najpierw zapytał sołtysa, czy zrozumiał o czym się mówi. Potem odparł, że w obecnej sytuacji wszystkie inwestycje zostały wstrzymane – do czasu aż spółka będzie dostawała za wodę choć tyle, ile na nią wydaje.