DZIEWCZA STRUGA, PĘPOWO. – Państwo K. są ludźmi bardzo religijnymi, porządnymi i uczciwymi – twierdzili ich sąsiedzi poproszeni przez nas o opinię na temat mieszkańców Dziewczej Strugi w gminie Rogoźno. Swoją opinię podtrzymywali nawet po tym, gdy policjanci z Gostynia zatrzymali w ubiegłym tygodniu 27-letniego Piotra K., pod zarzutem podżegania do czynu zabronionego oraz zlecenia dokonania przestępstwa, chociaż nie kryli swego zaskoczenia zaistniałą sytuacją.
Piotr K., prowadzi zapisaną na żonę firmę z branży drzewnej. Produkuje i naprawia europalety. Wobec ciągłego zapotrzebowania na ów towar, firma radziła sobie całkiem nieźle. Konkurencja nie była szczególnie wielka a rynek podzielony był tak, aby każdy miał dosyć zleceń.
Sytuacja uległa zmianie, gdy za remont palet zabrał się tartak w leżącym nieopodal Gostynia Pępowie. Prężne i solidnie wyposażone w maszyny przedsiębiorstwo przejęło znaczną ilość rynku zleceń, co prawdopodobnie dla firmy Państwa K, oznaczało zmniejszenie liczby zamówień i pogorszenie dochodowości firmy.
Wedle upublicznionych ustaleń policji, mąż formalnej właścicielki firmy drzewnej z Dziewczej Strugi postanowił działać. Zlecił spalenie konkurencyjnego tartaku. W związku z tym zatrudnił do tego zadania swojego kolegę, 31-letniego mieszkańca Poznania, prosząc go, aby sam dokonał podpalenia albo znalazł odpowiedniego człowieka, który to zrobi z odpowiednią zapłatą. Ten sam nie wykonał zlecenia, tylko wynajął 28-letniego Mirosława R., który za podpalenie tartaku zainkasował dwa tysiące złotych.
W niedzielę 23 czerwca nad ranem pojawiły się pierwsze płomienie. Około godziny 5 została poinformowana o tym straż pożarna. Mimo, że na miejscu zjawiło się osiem jednostek straży pożarnej, straty były poważne. Doszczętnie spłonął dach obiektu oraz w dużej części ściany budynku. Nie udało uratować się specjalistycznych maszyn oraz znacznej części wyrobów gotowych, w tym owych fatalnych palet.
Straty wstępnie oszacowano, na co najmniej 150 tysięcy złotych, a jedyną pociechą jest to, że nie ucierpiała w pożarze żadna z osób.
Andrzej Ziegler, rzecznik straży pożarnej z Kościana przyznał: początkowo zakładano, iż mogła zawieść instalacja elektryczna, albo doszło do przegrzania którejś z maszyn tnących drewniane bale na deski. Ten drugi wątek zaraz jednak odrzucono, gdyż pożar wybuchł w niedzielny poranek, gdy nikt nie pracował.
W innym kierunku poszło dochodzenie policyjne. Kryminalni starali się ustalić w pierwszym rzędzie listę tych, którzy mogli odnieść z pożaru korzyść. – Od początku śledczy wśród jednych z hipotez zakładali, że podpaleniem ktoś chciał wyeliminować z rynku konkurencję – stwierdził Sebastian Myszkiewicz, rzecznik policji w Gostyniu. Ten trop kazał się celny. – Po ustaleniu, że firma z powiatu obornickiego straciła część zysków z naprawy drewnianych palet, gdy na rynek weszła firma z Pępowa, ujawnienie nazwisk i adresów było już tylko formalnością – dodał jeden z policjantów.
Po dwóch tygodniach śledztwa zatrzymano trzech mężczyzn. Wśród nich jest zleceniodawca, pośrednik i wykonawca podpalenia. Gostyńscy śledczy udali się w ubiegłym tygodniu do Dziewczej Strugi, by dokonać aresztowania inicjatora podpalenia tartaku. Przestępstwa, które nie tylko spowodowało znaczne straty materialne, ale mogło zagrozić życiu i zdrowiu osób.
Sprawa ma charakter rozwojowy i niewykluczone, że zatrzymane zostaną kolejne osoby. Mężczyźni, podejrzani w tej sprawie, stanęli już przed sądem. Ten na wniosek prokuratury zdecydował o ich tymczasowym aresztowaniu. Całej trójce grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Warto pamiętać, też o kolosalnych stratach, jakie poniósł właściciel pępowskiego tartaku i wysokiej rekompensacie, której będzie się zapewne domagał od sprawców.
Gdy rozmawialiśmy o tej sprawie z kilkoma mieszkańcami Dziewczej Strugi, nasi rozmówcy wciąż powtarzali z niedowierzaniem – to przecież był zawsze taki religijny człowiek.