Dyrektor Marek Pilarski, Zarząd Dróg Powiatowych, uświadomił nam błąd, który popełniliśmy w niedawnym artykule o przyszłości jego instytucji. Napisaliśmy tam, że barak na placu ZDP w Rogoźnie jest zielony, podczas gdy od pewnego czasu jest już brązowy.
Ta zmiana nie zaskakuje. Zielony to kolor nadziei, a tę drogowcy z Rogoźna już jakiś czas temu porzucili przemalowując znakiem tego swój baraczek na barwę ziemi.
Plac przed baraczkiem też pusty nie jest, bo sprzętów jednak trochę tam stoi. Część wyzłomowano, bo przeżarty rdzą do głębi zagrażał wszelkiemu bezpieczeństwu.
Zaskoczenia tu nie ma, bo sporą część sprzętu Zarząd Dróg Powiatowych otrzymał wraz z powstaniem powiatu od dawnego Rejonu Dróg w Pile. Było to jednak 24 lata temu i do tego – nie czarujmy się – Rejon przekazał powiatowi tylko to, co już wtedy było stare i zbędne.
W stanie posiadania Zarządu Dróg Powiatowych jest – z nowszych zakupów – włoski ciągnik Lamborghini Trattori, cud włoskiego producenta traktorów z siedzibą w Cento.
Ma też Zarząd małego 49-letniego Ursusa, który już nie ma sił do roboty, więc stoi i cierpliwie czeka na potencjalnych kupców lub muzealników.
Wśród sprzętu z kołami są dwa dostawczaki wywrotki, te dyrektor chwali szczególnie, bo są poręczne i bardzo przydatne oraz samochody osobowe marki Lanos i Dacia, których najlepsze lata już dawno minęły.

Są jakieś przyczepy, a z tych maszyn bez kół jest mały walec zwany przez poprzednika pana Marka „walczykiem”.
Do sprzętu ruchomego można zaliczyć lekkie zagęszczarki, w tym jednego „skoczka” co niewiele już skacze, bo nie bardzo ma gdzie. Jest też równiarka mała haczona do ciągnika i recykler, który ciągle potrafi zamienić asfalt w płynną masę.
Zarząd ma w swej dyspozycji kosiarkę i opryskiwacz oraz piłę spalinową z łańcuchem. Ma piaskarki, ale poszły na służbę, by w każdej z gmin coś sypało, gdy posypie z nieba. Jest też pług odśnieżny, a nawet pług wirnikowy, gdyby nas zasypało po szyję.
Urządzenie te wszystkie mają już swoje lata i od dawna przydałyby się w ich miejsce nowe. Te kosztują dziś krocie i wymagają od operatorów szerokich umiejętności.
Dyrektor Marek Pilarski wiąże wciąż koniec z końcem, jednak na temat przyszłości podległej mu bazy nie bardzo chce mówić.
– Będzie co ma być – odpowiedział niedawno o to pytany.