OBORNIKI. „Koszmar”, to chyba najtrafniejsze słowo do określenia sytuacji związanej z komunikacją po zamknięciu małego mostu na Warcie.
Kilometrowe korki pojawiły się we wtorek, dzień po zamknięciu mostu, a w kolejnych dniach nie było dużo lepiej. Na odcinku południe-północ drogi krajowej 11 pojazdy stały czasem niemal od Jaracza aż za Bogdanowo. Lokalni kierowcy znający drogi alternatywne, np. przez Towarową i Łukowską grzęźli w nie mniejszych korkach.
Znany z doskonałego poczucia humoru przedsiębiorca pogrzebowy Łukasz Bukowski ukuł szybko nowy slogan reklamujący Oborniki: „Zostań tu na dłużej”.
Burmistrz Tomasz Szrama niewiele mógł w kwestii komunikacji zrobić, choć nie pozostał obojętny na powstałą sytuację. Nakazał warunkowe otwarcie dla ruchu odcinka ulicy Młyńskiej przy dworcu autobusowym, co pozwoliło znacznie ułatwić przejazd ulicą Lipową.
Tymczasem na zamkniętej przeprawie mostowej natychmiast pojawił się namiot okrywający część mostu. Pod mostem „zawisł” specjalista skanujący poprzez setki fotografii konstrukcję stalową, do której mostowcy dotrą niebawem i z góry.
Obecnie trwające na moście prace obejmują demontaż dyliny drewnianej i pokładu drewnianego dolnego, by można było dotrzeć do konstrukcji stalowej i oczyścić ją z rdzy oraz zabezpieczenie farbą antykorozyjną.
Później most czeka malowanie, wymiana uszkodzonych elementów stalowych wraz z naprawa podpór.
Zanim na moście zostaną ułożone płyty kompozytowe i zostanie wykonane prawidłowe odwodnienie, miasto tkwić będzie w komunikacyjnym paraliżu.
Jako że jakoś trzeba będzie sobie radzić, na ulicach pojawiło się znacznie więcej rowerzystów niż zwykle. Motorowery i skutery stały się cenne.

W czasie remontu z mostu mogą korzystać jedynie piesi, czasem rozpychają się między nimi cykliści.
Jeżeli ktoś utknie w korku, może się pocieszyć tym, że pierwszy tydzień koszmaru już mamy za sobą.