OBORNIKI. Proszę sobie wyobrazić budynek o sczerniałych, zagrzybionych ścianach, na których cześć tynku już odpadła, a na pozostałych jego fragmentach można przeczytać niecenzuralne napisy wykonane mazakiem lub sprayem.
Światło z trudem sączy się przez brudne, chyba nigdy nie myte okna z łuszczącą się farbą na wypatrzonych od wilgoci ramach i z powybijanymi szybami. Zacieki wokół trwale zatkanych rur kanalizacyjnych odstraszają wyglądem i strasznym odorem. Woda z cieknącego centralnego ogrzewania zalała podłogi unosząc klepki i płyty, pod którymi rozwinęły się pleśń i grzyb. Zniszczone drzwi, powyłamywane elementy stałe, zerwana boazeria odsłaniająca poobijaną i pełną dziur ścianę. Zewnętrze budynku zaśmiecone do granic możliwości.
To tylko fragmenty obrazu, jaki można było ujrzeć po przejęciu przez gminnych urzędników od urzędników powiatowych dawnego budynku przedszkola przy Młyńskiej, użytkowanego przez ostatnie lata przez obornicką zawodówkę. Dość rzec, że w tych drzwiach, które jeszcze zostały, brakowało aż 77 klamek. Starostwo powiatowe, po bardzo długim namyśle zdecydowało się wypłacić gminie 50 tysięcy rekompensaty za zniszczenia.
Oborniccy podatnicy musieli do tego dołożyć jeszcze około 1,3 mln złotych, aby budynek odzyskał dawny wygląd i konieczną funkcjonalność.
Przeglądając z Iwoną Uniejewską, dyrektor znajdującego się znów w wyremontowanym budynku przedszkola nr 2 zdjęcia sprzed remontu, z trudem znajdowaliśmy te miejsca.
Wielkim trudem i za ogromne pieniądze odnowione przedszkole znów działa. Jego uruchomienie zabezpieczyło potrzeby oborniczan do tego stopnia, że wciąż zostaje tam jeszcze kilka wolnych miejsc.
Dodajmy, że za zniszczenie obornickiego mienia, z tego co wiemy, nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności.