GMINA OBORNIKI. Tegoroczna noc muzeów chyba przeszłą wszelkie oczekiwania organizatorów. Pojawiło się tylu chętnych, że w autobusach było dość tłoczno a spora część uczestników nocnego rajdu ruszyła własnym sumptem. W domu modlitwy Misjonarzy Świętej Rodziny w Bąblinie zwanym najczęściej klasztorem trzeba było przybyłych podzielić na grupy, by mogli poznać wnętrza oraz ciekawostki.
Oprowadzający swych gości księża pokazali granice pomiędzy sacrum a profanum, dwie kaplice i pomieszczenia klasztorne oraz otoczenie budynku. Sporym zainteresowaniem cieszyła się neogotycka kaplica wybudowana w 1840 roku przez Erazma Dobrzyckiego, właściciela wsi Bąblin. Jest ona na tyle tajemnicza, że co jakiś czas ktoś próbuje przeszukać jej podziemia. – Podobnie jest z otoczeniem klasztoru stojącego na prastarym szlaku handlowym z czasów rzymskich, gdzie pojawiają się często nad ranem poszukiwacze skarbów z wykrywaczami metali liczący na stare monety i inne precjoza – opowiadał rektor Ks. Jacek Chudziński. Brzeg rzeki w tej okolicy ma długą historię i mało kto wie, że w XIII i XIV wieku Benedyktyni z Lubina planowali wybudować tu potężne opactwo, z siecią młynów i portem przeładunkowym na Warcie w Bąblinie.
Innym ciekawym miejscem jest grób człowieka wyjątkowego Mikołaja Dobrzyckiego. Ks. Sylwester Robak przybliżył zwiedzającym historię pochowanego w Bąblinie majora Dobrzyckiego, oficera napoleońskiego oraz powstańca, a przy tym krewnego właściciela bąblińskich dóbr.
Kiedy wybuchło powstanie w Wielkim Księstwie Poznańskim Dobrzycki został lokalnym organizatorem ruchu oporu. Zginął 5 maja 1848 r., szturmując na czele oddziału kosynierów most w Obornikach. Został pochowany w parku przy pałacu a legenda głosi, że jego ciało spadło z obornickiego mostu do Warty i przypłynęło z prądem do Bąblina. Ile jest w tym prawdy, starali się dociec uczestnicy nocnego zwiedzania. Zakończyło się ono niezwykłym poczęstunkiem kanapkami z chleba orkiszowego z mielonym groszkiem lub „wegetariańskim smalcem” zrobionym z utartych wraz z cebulą i przyprawami jabłek, czy wreszcie z „pasztetem” zrobionym z soczewicy. Goście popijając owe wspaniałości kawą z goździkami ruszyli dalej a czekały na nich tajemnice lasów oraz sentymentalna podróż do Obornik z czasów PRL-u.
To spotkanie zorganizowano w dawnej stołówce Metalplastu a prelegentem był historyk i regionalista Krzysztof Nowacki. W sali pełnej zdjęć sprzed 40 lat można było obejrzeć stare kroniki pokazujące pochody pierwszomajowe, bo głównie takie filmy wówczas kręcono oraz zmieniające się Oborniki z lat początku 90 tych. Starsi mieli co wspominać a młodsi zauważyć jak niegdyś szare, smutne i nieco zapyziałe miasteczko zmieniło się w dzisiejsze, pięknie rozwijające się Oborniki. Na ekranie pojawiały się postaci dziś nieco zapomniane i miejsca, które niełatwo rozpoznać. Wśród tych miejsc pojawiła się także migawka z otwarcia naszej pierwszej redakcji przy ulicy Piłsudskiego, bo z wolna staliśmy się częścią historii Obornik.
Na głodnych czekał iści peerelowski poczęstunek w postaci kanapek z paprykarzem szczecińskim, kaszanką oraz salcesonem, zwanym niegdyś „cwaniaczkiem”, bo jako jedyna wędlina nie dał się wywieźć za wschodnią granicę. Wszystko to można było popić herbatą serwowaną chochlą wprost z wielkiego kotła.
Przy okazji można było też zerknąć do byłego radiowęzła fabryki, miejsca bodaj najbardziej wówczas tam strzeżonego, by czasem żadna niewłaściwa treść stamtąd nie wypłynęła między lud pracujący miast i wsi.
Tegoroczną noc muzeów zakończył nocny piknik w obornickich Łazienkach. Impreza przeszła do historii jako nadzwyczaj udana i zaostrzyła apetyty oborniczan na jeszcze większe atrakcje w roku przyszłym.