POŁAJEWO. Środa 25 września na długo pozostanie w pamięci uczestników niezwykłego koncertu zorganizowanego przez połajewski GOK. O godz. 19.00 rozpoczął się występ jednego z najbardziej charyzmatycznych pieśniarzy, nazywanego polskim Wysockim. Mirosław Czyżykiewicz, bo o nim mowa, przyjechał do Połajewa na spotkanie ze swoją publicznością wraz z dwoma niezwykle utalentowanymi muzykami, Hadrianem Filipem Tabęckim i Mariuszem Jeką.
Wrażenie, jakie zrobił na ponad dwustuosobowej publice koncert trio Czyżykiewicz, Tabęcki, Jeka można rozpatrywać tylko w kategoriach fenomenu. Do artystycznego geniuszu Czyżykiewicza udało się przekonać przede wszystkim tych, którzy przed koncertem niewiele wiedzieli o tym wszechstronnym i obdarzonym niezwykłym głosem muzyku. Z wykształcenia artysta grafik, z powołania – poeta, pieśniarz, gitarzysta i kompozytor. Prywatnie także malarz. Ma na koncie wspólne artystyczne przedsięwzięcia m.in. z Jerzym Satanowskim, Hanną Banaszek, Jackiem Bończykiem. Na skromnej scenie Gminnego Ośrodka Kultury Mirosław Czyżykiewicz dał niezwykły koncert pełen emocji. Każda z wykonywanych piosenek, będących autorską interpretacją wierszy Norwida, Herberta, Kofty, Brodskiego, Różewicza, Herberta czy Mandelsztama w wykonaniu artysty nabierała nowych znaczeń. Niemal nabożne skupienie, ogromny szacunek do wierszy tych największych, w słowa których Czyżykiewicz ubiera własne przemyślenia i brawurowa gra na gitarze akustycznej stworzyły z koncertu swoiste estetyczne misterium. Koncert był prezentacją utworów z najnowszej płyty "Ma Chèrie" i faktycznie w dużej mierze składał się z pioenek pochodzącyvch z tego wydawnictwa. Nie zabrakło jednak również kultowych kompozycji, z poprzednich albumów, "Ave i Allez". Grający na instrumentach klawiszowych Hadrian Tabęcki oraz wirtuoz klarnetów Mariusz Jeka wzbogacili muzykę Czyżykiewicza o doskonałe nowatorskie brzmienia. Pomysłowe aranżacje starych utworów dodawały im nowych znaczeń, podbijając niejako warstwę słowną i wydobywając z niej nowe sensy. W brawurowo wykonanej piosence Włodzimierza Wysockiego Konie narowiste słychać było nawet rżenie koni, w innych utworach szum wiatru i morskich fal, bicie serca. Nie obeszło się też bez tekstów Edwarda Stachury z muzyką Jerzego Satanowskiego. Publiczność została zaczarowana znanym "Życie to nie teatr" w bodaj najlepszej z dotychczasowych interpretacji. Oklaskom zachwyconych widzów nie było końca. Bisy były w sumie cztery, choć dwa z nich z właściwą sobie bezpretensjonalnością bard zapowiedział od razu.
Zakończeniem wieczoru miał być utwór "Powrót" ze słowami Jacka Kaczmarskiego i muzyką Przemysława Gintrowskiego, pochodzący z pamiętnego programu "Raj", w reedycji w wykonaniu Czyżykiewicza, Tabęckiego i Bończyka. Gdy nad sceną popłynęły słowa "Jesteś w raju", gdzie spokojny słyszysz krwi i myśli rytm… wiele osób poczuło się jak raju. Stan, w który wprowadziła widownię GOK-u muzyka warszawskich artystów trwał jeszcze długo po zakończeniu koncertu. Oklaskami wyproszono jeszcze jeden bis. Był nim całkowicie autorski, ulotny i niemal wyszeptany wiersz "Jednym szeptem".