KĄSINOWO, OBORNIKI. Początek minionego roku zaznaczył się serią śmiertelnych wypadków. Już 1 stycznia tego roku w godzinach popołudniowych zdarzył się kolejny. Choć doszło do niego w Kąsinowie na trasie Szamotuły-Poznań, to warto o nim wspomnieć, bowiem brała w nim udział co najmniej jedna załoga obornickiego pogotowia.
Karetka z Obornik została wysłana do Szamotuł po osocze a następnie do Poznania po krew. Jechała na sygnale, więc ustąpił jej miejsca, zjeżdżając na pobocze, pewien przytomny kierowca. Gdy karetka go ominęła, jadący za nią mniej przytomny kierowca wpadł na tego pierwszego.
Załoga karetki zatrzymała się, aby udzielić pomocy rannym w zderzeniu. Wezwała też kolegów z Obornik, aby to oni pojechali po potrzebną krew.
Załoga tej drugiej, zamiast jechać prosto do Poznania postanowiła pojechać najpierw w to miejsce, gdzie znajdowali się ich koledzy z osoczem.
Nim tam dojechali, doszło do czołowego zderzenia z fiatem 126p, ponieważ jadący z przeciwka 39-letni kierowca malucha zjechał nagle na lewy pas szosy.
Skutkiem zderzenia z karetką, kierujący fiatem poniósł śmierć. Choć przyczyna tragicznego wypadku nie jest formalnie jeszcze ustalona, to można jednak sądzić, iż spory w niej udział mógł mieć fakt, iż kierujący fiatem był najprawdopodobniej pod znacznym wpływem alkoholu.
Kierowca i pielęgniarz ranni w wypadku długo leżeli bezradnie i bez pomocy na poboczu drogi, nim ich tam znaleziono. Stan tego pierwszego okazał się na tyle ciężki i trzeba było go przewieźć helikopterem do Poznania. Pielęgniarz miał więcej szczęścia, nie mniej z dość poważnymi obrażeniami wyładował w szpitalu obornickim. Czy krew i osocze również tam dotarły, tego nie ustaliliśmy.