OBORNIKI. Obornicki szpital powiatowy przechodzi najwyraźniej poważny kryzys. Takie wnioski można wyciągnąć wsłuchując się w słowa dyrektor Małgorzaty Ludzkowskiej, która o złym stanie rzeczy informowała uczestników niedawnego posiedzenia Rady Społecznej SP ZOZ. – Szpital ma tylko jednego lekarza na etacie. Reszta to lekarze kontraktowi – wyjaśniała pani dyrektor.
Są oddziały gdzie wieje wprost grozą. – Na oddziale wewnętrznym została już tylko sama ordynator. Reszta odeszła – skarżyła się Małgorzata Ludzkowska.
O przesunięciu lekarzy z innych oddziałów mowy być nie może, bowiem jak dodała szefowa szpitala – wraz z wieczorynką odeszli od nas do Obsta lekarze wraz z pielęgniarkami.
Oddział ginekologiczny opuścił jego dotychczasowy ordynator, na co wpływ miał alkohol oraz decyzja prokuratora. Szpitalowi trudno skusić wysokimi zarobkami nowych lekarzy, bo inni dają więcej choć te obornickie do najgorszych raczej nie należą. Jak poskarżyła się jedna z pielęgniarek – lekarz pełniący nocny dyżur na moim oddziale dostał tyle ile ja zarabiam przez cały miesiąc.
Dyrektor Ludzkowska wyjaśniała: lekarze oczekują jeszcze większych pieniędzy, ale i nowoczesnego wyposażenia i lekkiej pracy przy pacjentach. Tymczasem zamiast oczekiwanej nowoczesności muszą poddać się rygorowi ciągłego oszczędzania. Pani dyrektor nie kryła, że upomina stanowczo swych medyków, aby rezygnowali z badań, prześwietleń i analiz. Wedle niej, takie prześwietlenia w nadmiarze pacjentom szkodzą a wszelkie badania kosztują krocie. – Mamy nadmiar badań a musimy oszczędzać. Będą w związku z tym bariery, a leczenie będzie monitorowane – zapewniła zebranych pani dyrektor.
Najwyraźniej wystraszony tym zapewnieniem Henryk Brodniewicz zapytał: czy ambitny plan finansowy nie wpłynie na zdrowie pacjentów?
Małgorzata Ludzkowska wyjaśniła: niestety wzrosła nam ilość badań, a przy mniejszej ilości tych badań też można postawić diagnozę. W trosce o pacjenta chcemy ich ilość ograniczyć, bo nadmiar mu szkodzi a badania drogo kosztują. Tomograf i Doppler nie są kontraktowane, więc po co?
Po spotkaniu jeden z jego uczestników zażartował: od zawsze wiadomo było, że jak chory ma przeżyć, to przeżyje a jak umrzeć to i tak umrze więc żadne badania mu nie pomogą.
Tu jednak nie ma nic do śmiechu, a sytuacja pani dyrektor nie jest warta pozazdroszczenia. Z jednej strony szpital musi oszczędzać, bo sytuację finansową ma nieciekawą. Z drugiej nie bardzo już ma kto w nim leczyć. Jedyne dobre jest to, iż pacjent może wciąż jeszcze dokonywać wyboru szpitala.