OBORNIKI. Kolejny tydzień i kolejna gwiazda estrady zawitała do Obornik. Jeżeli nawet nie gwiazda to na pewno osoba o której popularności nie można dyskutować. Bohdan Smoleń stanowiący część kabaretu swego imienia wraz z Marcinem Samolczykiem, Grzegorzem Reklińskim, Jerzym Romkiem a w dogrywce i z Lechem Faronem zdołali zapełnić po brzegi trzy pełne sale widowiskowe Obornickiego Ośrodka Kultury.
Impreza początkowo planowana na dwa spektakle, nie pomieściła wszystkich chętnych i trzeba było zorganizować w niedzielny wieczór trzeci spektakl. Skecze gęsto przerywane oklaskami, salwy śmiechu i napięcie w oczekiwaniu na kolejne gagi, to najkrótsze streszczenie kabaretowych wieczorów.
Nawet stare dowcipy, przebrzmiałe już nieco piosenki i ograne monologi o dziwo nie straciły niczego z dawnej świeżości wciąż bawiąc i rozśmieszając zachwyconą nimi publiczność. Jeżeli pisanie o tym, że Bohdan Smole jest doskonałym showmenem byłoby truizmem, to warto poświecić choć akapit Marcinowi Samolczykowi.
Po pierwsze jest oborniczaninem a ponadto nic nie ustępuje panu Bohdanowi. Jest odeń mniej popularny i może nieco mniej charakterystyczny, natomiast na pewno bardziej wszechstronny. Nie będziemy zapewne osamotnieni w twierdzeniu, iż Samolczyka można śmiało wpisać na listę eksportową obornickich specjalności. W komplecie ze Smoleniem i resztą aktorów pozwolili widzom przez półtorej godziny przednio się bawić w oderwaniu od trosk dnia codziennego. I jeszcze rzecz o której nie sposób nie wspomnieć.
Godnym pochwały był realizator nagłośnienia, dzięki którego kunsztowi każde słowo i każdy dźwięk były doskonale słyszalne w najodleglejszym nawet krańcu widowni. Zauważyło to wiele osób wzdychających, by kiedyś i Oborniki miały profesjonalnego dźwiękowca.
Na koniec poprosiliśmy Bohdana Smolenia o specjalne pozdrowienie naszych czytelników, co mistrz z radością uczynił