OBORNIKI. Radny Bogdan Bukowski starał się podczas ostatniej sesji rady miejskiej uzyskać od burmistrza informację, dlaczego zdemontowano zieleń na rondzie. Uważał, że iglaki i kwiaty były ładniejsze i praktyczniejsze niż berberys i obsypujący się wciąż grysik.
Odpowiedzi nie uzyskał, więc w jego imieniu staraliśmy się o nią w obornickim magistracie. Tam usłyszeliśmy, że co pewien czas trzeba zrobić porządek i przebudowę zieleni i taki moment trzy lata temu nastąpił. Przebudowa okazała się jednak raczej niezbyt szczęśliwa, bo choć berberysy rosną sobie zdrowo i niebawem spełnią swą rolę zasłaniając kierowcom pojazdy nadjeżdżające z przeciwka, to wciąż problemem są drobne kamyczki obsypujące się ze śliskiej agrowłókniny, którą rondo pokryto.
Wrogiem grysu jest wiatr, deszcz i grawitacja. One przenoszą grys na jezdnię a stamtąd wyrzucają go opony przejeżdżających aut, ciskając niczym pociskami w inne auta.
Wobec tego problemu urzędnicy postanowili pokryć kamyczki gęstą siatką, aby ustabilizować je na podłożu. Być może dzięki temu zabiegowi uda się też okryć walające się po rondzie czarne rurki do nawadniania roślin. Dyskusja na temat czy ładniej było przedtem czy ładniej jest teraz nie ma większego sensu, bowiem o gustach się nie dyskutuje. Jednak aspekt praktyczny już pokazał, że zmiana nie koniecznie wyszła rondu na dobre a nasz ekspert pyta, po co w ogóle było sięgać lewą ręką do prawej kieszeni?