OBORNIKI. Marek Lemański jest radnym od ponad 15 lat i ma na swym koncie wiele projektów rodzących się w bólach. Bywało tak, że do czegoś namawiał, potem była fala krytyki, po niej zastanowienie – dlaczego by nie – i wreszcie gratulacje wspaniałego projektu. Czasami bronił spraw z góry przegranych, czasami podrzucał pomysły warte realizacji.
Jednym z nich była propozycja przeprawy z ronda Stepki na styku ulic Staszica i Wronieckiej ku ulicy Łukowskiej, by ułatwić przejazd z przyszłego wiaduktu planowanej dla Obornik obwodnicy ku drugiej obwodnicy, wojewódzkiej, w kierunku Czarnkowa z pominięciem przejazdu przez miasto.
Wedle projektu Marka Lemańskiego, samochody jadące od strony ronda ku obwodnicy przejeżdżałyby przez obecny teren garaży, dalej drogą wspinającą się ku ulicy Kowanowskiej zamkniętej od strony 11 Listopada, przez teren za budynkami straży pożarnej, tam już na wysokości sześciu metrów wiaduktem ponad torami kolejowymi, zjeżdżając kolejnym nasypem w kierunku ulicy Łukowskiej, którą będzie odbywał się dojazd do planowanej obwodnicy.
Nie tylko zaplanował, ale o swoim planie powiadomił też marszałka województwa wielkopolskiego Marka Woźniaka oraz jego zastępcę Wojciecha Jankowiaka, odpowiedzialnego za drogi wojewódzkie.
Obaj panowie wydawali się, zdaniem Lemańskiego, być zainteresowani projektem, a zainteresowanie to wynika z tego, że wspomniana trasa łączyłaby dwie drogi wojewódzkie, więc finansowana byłaby przez wojewódzkie władze samorządowe.
Marek Lemański zainteresował też po ponad roku starań swoim projektem koleżanki i kolegów radnych z rady miejskiej Obornik, a ci w efekcie tego wysłali wspólny apel do samorządu wielkopolskiego.
Jakież było rozczarowanie radnego, gdy wreszcie nadeszła odpowiedź. Podpisała się po nią przewodnicząca sejmiku Małgorzata Waszak-Klepka, a najważniejsze w niej było stwierdzenie, iż przeprawy wybudować się nie da, bo jest zbyt mała odległość od ronda do ulicy Kowanowskiej.
– Stwierdzenie ni z gruszki, ni z pietruszki, bo równie dobrze można było użyć argumentu, że skoro marszałek nosi brodę, to przeprawy nie będzie. Ani sensu w tym ni logiki, bo miejsca na nasyp jest tam przecież aż nadto. Myślę, że nikt się moim projektem w ogóle nie zainteresował, a odpowiedź otrzymaliśmy raczej na odczepne – stwierdził Marek Lemański, dodając: Przy straży pożarnej jest dość miejsca. Nikt widać nie obliczył rzędnych, odpowiadający na apel poplątali fakty, źle odczytali projekt, a sama opowiedz jest wobec tego kpiną z obornickiej rady miejskiej.
Marek Lemański nie prowadzi sam auta, więc nikt mu nie zarzuci, że walczy o swoje. Faktem jest, że obecnie Łukowską przejeżdża siedem tysięcy samochodów dziennie. Gdy powstanie wreszcie kiedyś obwodnica przejeżdżać nią będzie pięć, sześć razy więcej aut. To ulice Łukowską i Lipową kompletnie zaczopuje.
Pan Marek nie rezygnuje ze swych starań o łącznik. Gdyby usłyszał w odpowiedzi, że nie, bo nie ma na to pieniądzu, albo przeczytałby inżynierskie wyliczenia, iż technicznie rzecz powstać nie może, zapewne by odpuścił. Ale stwierdzenie, że od ronda do Kowanowskiej jest zbyt krótki odcinek, obraża jego inteligencję. Podczas ostatniej sesji rady miejskiej Obornik zapewniał, że nie ma zamiaru broni odkładać.
Jeżeli jednak kiedyś łącznik powstanie, będzie to jego zasługa.