OBORNIKI. Schronisko dla zwierząt Azorek potrzebuje modernizacji, bo psów przybywa i przybywać będzie, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Według wyliczeń kierującej schroniskiem Iwony Jindra w tym roku w schronisku nie bytuje już 70 czy 100 psów. Jest ich tam obecnie 150.
Schronisko Azorek dba o swoich podopiecznych i co do tego też nie ma wątpliwości.
Od pewnego czasu pracownicy Azorka dbają także o bezdomne koty. Choć to nowe zadanie jest trudne i kosztowne, to kot także zwierzę udomowione i zimą opieki wymaga. Tymczasem koszty rosną.
Sterylizacja i dokarmianie, to maszyna napędzająca koszty. Kotki się lęgną, a niemal każdy przyjmie pod swój dach małego kotka i znów będą młode i tak naokoło.
Gminy korzystające ze schroniska Azorek mają świadomość, że koszty rosną. Droższe jest ogrzewanie, a grzać trzeba, bo to ogrzewanie podłogowe i bez grzania awaria gotowa.
Adopcje odbywają się nadal, ale zdecydowanie rzadziej, a zwłaszcza psów dużych, bo te dużo też jedzą. Modernizacja schroniska nie jest doliczana do kosztu utrzymania w nim czworonogów z innych gmin. Ten koszt bierze na siebie gmina Oborniki.
Inny problem jest taki, że „ktoś” tam „na górze” co raz wymyśla nowe przepisy.
Jeden z nich wymusza dyżury trwające 24 h. W tym czasie będą także odławiane bezpańskie psy.
Nocny dyżur jest potrzebny, aby można było przyjmować nowe psy. Idiotyzm i idiotyzm. Nikt zdrowy na umyśle nie łowi nocami psów. Nikt ich też nocami nie dowozi. Pilnowanie nocą psów w schronisku jest także zbędne, bo nocą psy śpią i zapewne wolą, aby ich nie budzić.
Tymczasem nowy przepis wymusi dodatkowe zatrudnienie i to trzech osób. To nieracjonalne wydawanie pieniędzy, bo psy śpią nocą, a trzy osoby muszą w tym czasie siedzieć, a to kosztuje – powiedziała Iwona Jindra.
Łatwo zrozumieć jej zdenerwowanie, bo nowe przepisy pojawiły się w czasie, gdy gminy nie miały na ten cel odłożonych pieniędzy. Ponadto panią kierownik martwi też to, że bardzo wzrosła papierologia.
Trzeba notować elektronicznie każdego psa, czas jego spacerów oraz wprowadzić do systemu dane osobowe „oprowadzacza”. Opiekun musi teraz więcej pisać niż z pieskiem spacerować. Każdy wolontariusz będzie musiał mieć ze sobą tablet i z nim spacerować, notując to, co się od niego wymaga.
Rosną też koszty kojców dla psów i to aż do 8 m kw. Licząc razem z budą. Tak dla porównania w więzieniu na jednego osadzonego wypadają trzy metry kwadratowe, ale to może nie jest dobry przykład. Taki ośmiometrowy kojec jest w Azorku tylko jeden.
Na szczęście schronisko ma spory i wygodny wybieg. Ma też duży magazyn z solidnymi regałami, na których znajdują się zapasy żywności. Tu także „geniusz” ze stolicy wykombinował, że musi być zapas karmy na siedem tygodni. Zapobiegliwa kierownik Iwona Jindra zebrała zapasów na rok.
W planach pani kierownik jest budowa na jednym z wybiegów nowych kojców do kwarantanny. Już miała z tym ruszać, a tu nagle okazało się, że taki psi kojec musi posiadać… pozwolenie na budowę. To zamysł pani Iwony dość komplikuje.
Innym planem jest stworzenie w Azorku kociarni dla wolnobytujących kotów. Kociarnia powstanie tylko dla Obornik, bo tworzenie miejsc dla innych gmin byłyby bardzo kłopotliwe.
Wreszcie stołeczni „geniusze” od ochrony zwierząt zażądali budowy utwardzonych dróg do każdego kojca. Wszystko znowu kosztuje, a do tego jest duża wątpliwość co do sensu tego żądania.
Na szczęścia dla ludzi i psów Iwona Jindra jest osobą cierpliwą i to jest dobra wiadomość.