OBORNIKI. W ubiegłotygodniowy czwartek jak zawsze otwarte było miejskie targowisko. Przepisy może jeszcze nie złagodniały, ale obyczaje z całą pewnością.
Przybyło bardzo wielu kupujących – i mowa o tłumie nie jest wcale przesadzona.
O odstępach pomiędzy kupującymi najczęściej nie pamiętano, choć nie brakowało straganów, gdzie sprzedający na każdy możliwy sposób o tym przypominali.
Kupujący jak i sprzedający mieli zakryte usta i nosy, a jedynymi osobami, którym wydawało się, że są nieśmiertelne, były dwie młode pracownice PGKiM, paradoksalnie pilnujące porządku i spryskujące wchodzącym dłonie specjalnym środkiem bakteriobójczym.
Gdy Katarzyna Woźniak, czuwająca nad ładem na targowisku, spostrzegła tę sytuację, natychmiast przywołała obie panie do porządku i od tego momentu już wszyscy mieli przyłbice lub maseczki, chociaż niektórzy nosili te ostatnie jedynie antymandatowo na szyi.
Kupowano warzywa, było też stoisko spożywcze. Rekordy biły jednak i wszelkiego rodzaju kwiecie ogrodowo-balkonowe. Z rozmów wynikało, że wielu oborniczan spędzi to lato na działce, a ponadto własne warzywko będzie ważną pozycją tegorocznego menu.
Od tego czwartku targowisko będzie funkcjonować już normalnie. No, może nie do końca – trzeba będzie nosić maseczki, zachowywać odstępy a wejście będzie tylko jedno.
Przypominamy, że targowisko otwarte jest w poniedziałki, czwartki i soboty. Jednak tradycyjnie najpopularniejszym dniem, zarówno wśród sprzedawców, jak i klientów jest czwartek.