POPOWO, ROGOŹNO. W ubiegłym roku chłodnia Maria w Rogoźnie potrzebowała większych ilości marchwi. Jej dyrektor namówił mieszkańców Popowa (gm. Oborniki ma tam brata) do produkcji pożądanego warzywa, obiecując co najmniej 10 groszy za kilogram.
Rolnicy wyliczyli, że zysku na tym wiele nie będzie, ale warto ją jednak zasiać. Gdy marchew została zebrana okazało się, że chłodnia jej nie kupi a jeżeli już, to po najwyżej 5 groszy za kilo.
W ten sposób mały zysk zamieniłby się w wielką stratę. Rolnicy zostali z marchwią w domu, nie bardzo wiedząc co z nią czynić. Do niewielu szczęściarzy można zaliczyć brata dyrektora, który zbył niechcianą marchewkę na znośnych warunkach kołu łowieckiemu dla dokarmiania zwierzyny.
Reszta rolników ma wciąż problem. Choć warzywo jest słodkie, to jego plantatorzy słodkiego życia nie mają.
Nasz doradca w sprawach rolniczych tęskni do dawnej kontraktacji, gdy każdy wiedział ile, kiedy i za ile. Może coś w tym jest?