GOŁASZYN. Tegoroczny rajd historyczno-turystyczny o nazwie do Radzimia został zorganizowany w odmienny sposób niż w ubiegłych latach. Zorganizowano Radzim w Gołaszynie.
Szybko się okazało, że był to strzał w przysłowiową dziesiątkę. Oborniczanie bez trudu dotarli asfaltową drogą na rozległą łąkę.
Przypomnijmy, że przed rokiem piknik odbył się w parku OOK: Radzim w Obornikach, czyli średniowiecznie i apetycznie.
W Gołaszynie ustawiono prawdziwe miasteczko namiotowe, wszystkie namioty, szałasy i jurty stały w styl minionych wieków. Nic nie raziło i nie odstawało. Liczne grupy rekonstruktorów tworzyły tło i ozdobę dnia radzimskiego.
Najczęściej ludzie młodzi tak ciałem jak i duchem poubierani w stroje ze wczesnośredniowiecznej epoki Wikingów i Słowian rozstawili swe rzemieślnicze stragany, na których prezentowali, tworzyli i sprzedawali imitacje broni, ozdoby, tkaniny, jadło i inne wyroby ze skóry, drewna i żelaza.
Inflacja sięgnęła i rzemiosło rękodzielnicze, bo ceny kazały się zastanawiać nad zakupem. Ciżmy skórzane kosztowały 450 złotych, drewniana tarcza woja 150, a woda po zakiszonym selerze złotych 15.
Mimo cen chętnych do odwiedzin nie brakowało. W paru miejscach pojawiły się niemal tłumki, zwłaszcza gdy była tam jakaś atrakcja.
Takim miejscem z kolejką była jurta tatarska, gdzie blond krymski Tatar serwował czebureki z przeróżnym nadzieniem, halwa na miodzie, czy bodaj najsłynniejsze danie tatarskiej kuchni pierekaczewniki. Pod tą nazwą kryją się niezwykłe, wielowarstwowe, zapiekane ciasta z przeróżnym nadzieniem. W tym przypadku były to barwne kandyzowane owoce.
Skoro już o jadle mowa, nie mogło zabraknąć kuchni polowej z nie do końca jednak daniem wikingów, bo ze staropolską grochówką. Serwowała ją zgrabnie, no bo któż inny mógłby to czynić, matka karmicielka, niemal symbol rajdów radzimskich, obecna zawsze i wszędzie w swojej zgrzebnej brąz szacie Jadwiga Majchrzak-Zagrodnik, a dla licznych przyjaciół „kochana Jadzia”.
Nie odchodząc od tematu jadła ciekawą propozycją były kiszonki małżeństwa spod Kołobrzegu. Prócz różnych kiszonek z jarzyn i owoców mieli też przebogate w witaminy i minerały oraz bakterie wody po kiszonkach.
A skoro już o kiszonkach mowa, to choć Wielkopolska w nie raczej uboga, to już mieszkańcy wschodu Polski i innych ludów wschodnich znają je doskonale. Ich prekursorami byli w Europie Koreańczycy, przesiedleni przez Stalina z wyspy Sachalin do Kazachstanu. Kisili ze względu na krótki okres wegetacyjny wszelkie warzywa i owoce. Przenieśli to do Rosji, potem kiszonki dotarły do innych ludów. Popularne stały się na Łotwie i Litwie. W głąb Polski po wojnie i akcji Wisła trafiły z przesiedleńcami na ziemie zachodnie i pomorskie.
W minioną sobotę można je było uświadczyć w Gołaszynie. Znane wielkopolanom kiszone ogórki czy kapustę kiszoną uzupełniały kiszone selery, marchewki, pomidory, kopry, a nawet agrest i inne zieleniny.
Ci, co posmakowali tego i owego mogli podziwiać talenty szermiercze wojów, walczących w kręgu na miecze. Tu również było sporo mieszaniny i nierzadko miecze północnych wojowników ścierały się z krymskimi szablami.
W tle brzmiała muzyka wieków dawnych wykonywana przez całkiem współczesne flecistki.
Organizatorzy zadbali nie tylko o liczne atrakcje, ale i o dobry dojazd, rozległe parkingi, zaplecze toaletowe i przestrzeń, której inne wsie mogłyby pozazdrościć. Sołtys Gołaszyna, Aleksandra Łukaszczyk, mimo pewnych niedomagań fizycznych uczestniczyła w spotkaniu mając całość na oku, a sekundował jej radny Henryk Brodniewicz także związany od początku z historią Radzimia.
Gdy jedni odjeżdżali inni przybywali, tak że liczenie uczestników tegorocznego rajdu nie było możliwe, choć można wiele postawić na to, że padł rekord wszystkich dotychczasowych rajdów.
Zadbano o dzieci, by i te miały co wspominać z Gołaszyna. Strzelały z łuku, jeździły konno, prezentowały stroje sprzed wieków, próbowali oręża.
Pogoda, choć z trudem, dopisywała jakoś. Wiał wiatr, lecz było sucho i ciepło.
Tegoroczny rajd Radzim, choć w Gołaszynie, miał ogromny potencjał i zapewne podpowiedział organizatorom, że nowe miejsce spotkań radzimskich jest wprost doskonałe i warte kontynuacji.