KISZEWO, OBORNIKI. W środę 16 września patrol policji zatrzymał, przed południem na ulicy Staszica w Obornikach, ciągnik prowadzony przez Kazimierza A., pracownika Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, a przy tym radnego obornickiej rady miejskiej z Kiszewa, wybranego z listy PO.
Podczas rutynowej kontroli dokumentów i pojazdu policjanci powzięli podejrzenie, że kierowca jest w stanie po spożyciu alkoholu. Badanie alkotestem wykazało, że Kazimierz A. miał w żyłach 0,48 promila alkoholu.
Policja zabezpieczyła pojazd i zatrzymała radnemu prawo jazdy. Czeka go odpowiedzialność przed sądem za wykroczenie, jakim jest jazda po spożyciu alkoholu. Sąd, jeżeli zarzuty się potwierdzą, orzeka w takim przypadku areszt lub grzywnę oraz zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres od 6 miesięcy do 3 lat.
To jednak nie wszystkie konsekwencje jazdy po pijanemu przez miasto wielkim ciągnikiem z kilkutonową przyczepą. Policja uznała zagrożenie za znaczne i poinformowała o nim zakład pracy radnego. Nie znamy jeszcze decyzji prezesa Tomasza Augustyna, ale wszystko wskazuje na to, że Kaźmierz A. nie pozostawił prezesowi innego wyjścia, jak dyscyplinarne zwolnienie z pracy.
Tak więc Kazimierz A, najprawdopodobniej straci nie tylko prawo jazdy, gotówkę na grzywnę, ale i pracę. Radny z Kiszewa być może po raz drugi złamał prawo. Niedawno został podejrzanym w sprawie o kradzież drewna z lasu. Wszczęto postępowanie. W imieniu okradzionej gminy, urząd miejski wystawił mu już za owo drewno rachunek, który Kazimierz A. zapłacił.
Poziom alkoholu, między 0,2 i 0,5 promila we krwi radnego to "tylko" wykroczenie, nie przestępstwo. Gdyby poziom sięgnął 0,5 promila, radny PO utraciłby mandat. W przypadku wykroczenia, a nie przestępstwa, prawo tego nie przewiduje.