GMINA OBORNIKI. Trudno dziś byłoby zliczyć, czego było więcej, misek paszy zjedzonej przez obornickie psy czy słów wypowiedzianych na temat rozwiązania problemu związanego z opieką nad bezdomnymi czworonogami.
Wreszcie po latach wyliczeń, poszukiwań i przymiarek wiceburmistrz Piotr Woszczyk położył tydzień temu przed radnymi kilka wersji rozwiązań rzeczowych i co ważne finansowych problemu. Rzecz jest dość skomplikowana i dla wielu czytelników mogłaby okazać się mało czytelna, więc skupiamy się to nad bogatym i dobrze przygotowanym materiałem jedynie skrótowo.
Jeden z wariantów zakłada, że Oborniki powołają z gminami Murowana Goślina, Ryczywół, Rogoźno, Grodzisk Wlkp., Tarnowo Podgórne oraz Buk spółkę. Ta spółka zaciągnie na nowe schronisko ponad czteromilionowy kredyt na 7% i lat 15 lat, z tym, że Oborniki wniosą do spółki zamiast pieniędzy wartą pół miliona złotych działkę, ponosząc łączny koszt inwestycji w wysokości ok. 1,7 mln złotych.
Gdyby spółkę gmin wsparł sponsor – firma Solari – to nie jeszcze znając deklaracji co do wysokości owego udziału a zakładając pokrycie przez donatora kosztów gminy po stronie jej wydatków pojawiło by się piękne i krąglutkie zero. Niestety, inne wersje będą obornickich podatników kosztować i to nieraz całkiem sporo.
W wersji „gmina radzi sobie sama a donator wspiera ją jedynie chłodnią” koszt utrzymania psów wyniesie ponad pół miliona złotych dzielone przez 365 dni co przy założeniu liczby 170 psów da kwotę 8,48 zł i będzie to koszt jednego"psodnia”, o ile wolno się tak wyrazić.
Można też założyć likwidację schroniska i przeniesienie psów obornickich do innego oraz utrzymanie ich tam przez rok. W pierwszym roku trzeba będzie na to wydać od 909 310 złotych do prawie półtora miliona w zależności od wyboru schroniska droższego lub tańszego. Podane kwoty są jednak czysto hipotetyczne, bo nie da się wyliczyć, ile psów będzie co roku odławianych i jak długo będą trzymane w schroniskach, które je od Obornik przyjmą. Od podanych kwot trzeba odliczyć kwoty odpraw pracowniczych wydane raz, a doliczyć wartość odzyskanej po schronisku działki.
Warto tu pamiętać, że potrzebny byłby wówczas w Obornikach punkt adopcyjny, o ile gmina chciałaby wywozić cześć psów do schronisk zewnętrznych a część przekazywać do adopcji. Ten wariant ma jeszcze jedną niedoskonałość, bowiem nie ma na dziś chętnych do przyjęcia obornickich czworonogów. – Nadal szukam jeszcze innych alternatywnych rozwiązań, bo do dziś żadne inne schronisko nie zadeklarowało ewentualnego przyjmowania psów z naszej gminy – potwierdził Piotr Woszczyk.
Zapytany przez nas, ku któremu z wariantów się skłania, wiceburmistrz najpierw podkreślił, iż: od ustawy nie uciekniemy, ani jako burmistrzowie, ani jako radni. Potem dodał: takie rozwiązanie, jakie zawarto w wariancie zakładającym udział donatora niesie jeszcze jeden plus. Gmina musi zagwarantować ilość maksymalną, partner prywatny nie, a nawet nie będzie tym zainteresowany, bo będzie zmierzał do zwiększenia ponad wszystko przychodów. Rodzi się pytanie, czy w takim przypadku, gdy pojawi się „ktoś” i zrealizuje nasz pomysł będzie w ogóle pytał „kogoś” o zdanie? Dla odmiany wariant likwidacji schroniska, to pięknie wyglądająca idea, ale koszty dla naszych podatników będą zdecydowanie nazbyt duże.
Ostateczną decyzje będą podejmować radni i to zrzeszeni w czterech klubach o Renacie Wąsowicz nie wspominając. Już trwają na nich naciski, czego dowodem była obecność podczas minionej sesji grupki młodzieży zainteresowanej pozostawieniem Azorka tam, gdzie jest obecnie.
Tego wariantu jednak długo ciągnąć się nie da. Gmina ma na rozwiązanie problemu czas do czerwca, chyba że powiatowy lekarz weterynarii doceni starania władz i kolejny raz przedłuży ten termin.