GMINA POŁAJEWO. W poprzednim numerze pisaliśmy o noworocznych wybrykach mieszkańca Połajewa, dającego się od pewnego czasu mieszkańcom gminy nieźle we znaki. Okazuje się, że lista niesamowitych wydarzeń prowokowanych przez kłopotliwego klienta sklepu samoobsługowego jest coraz dłuższa.
W sylwestrowy poranek właściciele większości sklepów, pracownicy banku, poczty i urzędów nie mogli otworzyć drzwi swoich instytucji. Okazało się, że wspomniany mieszkaniec Połajewka powtykał w zamki długie szpilki i gwoździe.
Aby dostać się do wnętrza budynku, niejednokrotnie trzeba było skorzystać z pomocy ślusarza. Przecinanie kłódek i wymonto- wywanie wkładek zamków było w ten mroźny poranek powszechne w całym Połajewie.
Skąd wiadomo, że zrobiła to podejrzewana osoba? Otóż sylwestrowe wyczyny ślusarza-amatora uchwyciła kamera w jednym z punktów usługowych.
W nowym roku aktywność uciążliwego mieszkańca gminy zaczęła przybierać na sile. Mieszkaniec Połajewka odwiedzał codziennie stolice gminy zaskakując swoimi pomysłami w urzędach, sklepach, wreszcie i w szkołach. W lokalach handlowych wytykał sprzedawczyniom, że handlują skażoną i pełną toksyn żywnością, w instytucjach publicznych skarżył się na sąsiadów, którzy ponoć w nocy mordują, a w dzień śpią.
Opowiadał też chętnie o swoim szlacheckim pochodzeniu. W tej kwestii jego deklaracje się jednak zmieniały zależnie od humoru. Jednego dnia był synem cara Piotra I, innego zaś samym carem Mikołajem. W odwiedzanych punktach mężczyzna kazał ostrzegać wszystkich przed szalejącą w okolicy dżumą, którą pracownicy urzędu wedle jego odkrycia „rozsypują po chodnikach”.
Śmieszne to i straszne zarazem, ale do śmiechu zapewne nie było tym, którzy na co dzień musieli obcować z niezrównoważonym osobnikiem. W okolicy jego miejsca zamieszkania skarżono się, że mężczyzna nocami „bawi się w wojnę”, strzelając z niewiadomo czego, oskarża sąsiadów o fikcyjne kradzieże czynione na terenie jego posesji i trucie zwierząt. Ponadto zabiera z cmentarza znicze i ustawia je w dziwne instalacje przy głównych drogach. Być może znicze były pomysłem na oświetlenie gospodarstwa, w którym z powodu niezapłaconych od dawna rachunków od jakiegoś czasu nie było prądu.
W sprawie będącego dla otoczenia utrapieniem mężczyzny władze lokalne interweniowały nie raz, problemem była jednak niska szkodliwość społeczna jego poczynań.
Reakcję prokuratora przyspieszyły jednak wydarzenia, jakie miały miejsce w Sylwestra i po Nowym Roku. Po serii zablokowanych zamków przyszedł czas na pisanie przez delikwenta wyroków śmierci podpisywanych sygnaturą „Ministra Sprawiedliwości” i zastraszanie ich wykonaniem. Rzeczony szaleniec pojawił się w m.in. szkole podstawowej strasząc podłożeniem bomb w całym budynku, co było już wydarzeniem, które zmusiło władze do działania.
Na reakcję „góry” nie trzeba było długo czekać. Po wycieńczonego długotrwałym głodem mężczyznę (w ostatnim czasie nie przyjmował żadnych pokarmów z uwagi na zawarte w nich jego zdaniem trucizny i toksyny), przyjechała policja. Wezwano też pogotowie.
Obecnie mężczyzna przebywa na oddziale psychiatrycznym szpitala w Złotowie. Mieszkańcy Połajewa odetchnęli z ulgą i oczekują na decyzję prokuratora. Wiadomo, że dalsze losy psychicznie niezrównoważonego mieszkańca Połajewka rozstrzygną się 28 stycznia. Do tego czasu gmina musi zająć się psami pozostawionymi na opuszczonym przez mężczyznę gospodarstwie.