LULIN, OBORNIKI. Nie ustaje akcja protestacyjna mieszkańców Lulina wobec planów budowy pomiędzy tą wsią a Nieczajną schroniska dla psów i to schroniska zaspakajającego potrzeby wielu, wielu gmin. Protest nie ustaje pomimo tego, że znaczna część radnych pogodziła się z tą lokalizacją a wielu rajców wskazuje ją jako wręcz idealna. Gdy wiejski radny z PSL twierdził, iż kłopotem dla lublinian może być wszechobecny smród, miejski radny z SLD twierdził, że dla mieszkańcom wsi smród towarzyszy od urodzenia aż do śmierci, więc nie ma się czym przejmować.
W takiej atmosferze politycznej niezgody, dyskutowano podczas ostatniej sesji rady miejskiej nad uchwałą inicjującą przejęcie przez gminę od Rolniczego Kombinatu Spółdzielczego w Świerkówkach działki w Lulinie pod wspomniane schronisko.
Atmosferę podgrzewała pikieta, na którą spędzono młodzież, by nie rzec dzieciaki, z transparentami nawołującymi do ochrony biednych psów. Pikietujący ustawili się nieprzypadkowo frontem w stronę opozycji popierającej protest Lulina, piętnując w ten sposób ich postawę. Jeżeli nie wszyscy pikietujący byli zmanipulowani, to cześć z nich z całą pewnością. Jedna z tych osób twierdziła, iż ma pewne informacje o „znęcaniu się i głodzeniu psów z Azorka przez poprzednio rządzących”.
Tymczasem fakty są takie, że gmina schronisko musi gdzieś przenieść, a miejsce wybrane pomiędzy Lulinem i Nieczajną wydaje się być całkiem dobre. Fakt drugi, to brak na to zgody ze strony mieszkańców obu wsi. Trudno się dziwić protestującym mieszkańcom, że nie chcą być ofiarami tego musu.
Oliwy do ognia dolało może zbyt pospieszne zapewnienie ich przez burmistrza Woszczyka, iż bez ich zgody schronisko nie powstanie. Tymczasem to właśnie kroki dążące do takiej właśnie lokalizacji przyszłego Azorka chyba najbardziej ubodły zainteresowanych.
Sołtys Agnieszka Mucha wyraziła głośny sprzeciw przeciw niedotrzymaniu obietnicy. Podkreśliła, że protest wsi nie jest skierowany bynajmniej przeciw psom. – To nie jest tak, że my jesteśmy przeciwko Azorkowi. Mamy ciszę, mamy spokój. Są mieszkańcy, którzy pobrali kredyty na 30 lat żeby wybudować się na obrzeżach wsi, aby mieć święty spokój i nikt z nich nie chce, aby nagle obok ich domów powstało schronisko. Mówi się nam, że nie będzie hałasu ani brzydkiego zapachu, ale jaką mamy na to gwarancję? Teraz ma być 200 psów a nikt nie wie, co będzie za pięć czy dziesięć lat. Może ich będzie tysiąc? W całej wsi nie znalazł się nikt, kto by tę lokalizację poparł. Sołtys skarżyła się na dyskryminację ich dzieci w szkołach za to, że rodzice są przeciwni lokalizacji schroniska.
Na przeciwnym biegunie w obronie lokalizacji „Azorka” stanęła Magdalena Stróżniak, jedna z przybyłych z transparentami wolontariuszek. Przyznała, że rozumie, iż – każdy by chciał żyć spokojnie i w zdrowej okolicy, ale niestety psy znajdują się w złej sytuacji z powodu ludzi i należy się im opieka. Uznała argumenty przeciwników lokalizacji schroniska – za dziecinne. Zachęcała zebranych by – wyszli powąchać psy i je posłuchać – ale odzew na jej zaproszenie był żaden. Zapewniła wreszcie, że – schronisko będzie dobrze wybudowane, bo władza już teraz nie może robić, co zechce. Gwarantowała na koniec, że – schronisko będzie nowoczesne i nieuciążliwe dla otoczenia.
Podobne w treści i emocjach dysputy wiedli też radni. Renata Wąsowicz wytknęła, że – dyskusje w sprawie przenosin schroniska trwają już trzy i pół roku. Wszyscy się w tym pogubiliśmy a wiem, jakie było zaangażowanie w to przedsięwzięcia na początku. Tymczasem wszystko to bardzo kulało po drodze i dziś jesteśmy w takiej sytuacji, że postawiono nas pod ścianą.
Piotr Desperak wyrzucał wiceburmistrzowi: pan ich zapytał o zdanie i obiecał, że jak nie będą chcieli, to schronisko tam nie powstanie. Zamiast oddawać decyzje w ich ręce mógł pan po prostu powiedzieć, będziecie mieli na swoim terenie schronisko i ten temat inaczej by wyglądał.
Piotr Woszczyk ostrzegł: jeśli dalej będziemy zwlekać z podjęciem jakiejkolwiek decyzji, to schronisko 30 czerwca przestanie po prostu istnieć. Waldemar Cyranek przypomniał: mówimy, że trzy i pół roku przygotowujemy się do przenosin schroniska, a ja uważam, że przygotowujemy się o wiele dłużej. Wiedzieliśmy w jak źle jest w Azorku i nic z tym nie robiliśmy. Nie uciekniemy od trudnych decyzji. Faktycznie decyzja była i jest trudna, bo z jednej strony schronisko trzeba przenieść, a nikt go nie chce koło siebie. Czas ucieka a kolejne wskazane miejsce na schronisko znów okazuje się być niewłaściwe. Ostatecznie opozycja z Piotrem Desperakiem na czele zaproponowała, aby wstrzymać się z głosowaniem nad uchwałą i zastanowić się nad innym rozwiązaniem.
Jednak większość radnych wybrała poparcie propozycji zamiany gruntów z RKS Świerkówki, co może stać się początkiem ulokowania schroniska w Lulinie. Ale może też być pretekstem do starań burmistrza o przedłużenie terminu przeprowadzki Azorka i wówczas będzie czas na szukanie jeszcze innych rozwiązań. Jedno jest pewne, burmistrz Obornik stanął wraz z radymi pod ścianą z tą jednak różnicą, że oni nie odpowiadają za nic, a on za wszystko.