ROGOŹNO. W piątek wieczorem do komendy powiatowej policji zadzwoniła kobieta, która krzyczała, że nie chce już żyć i idzie się zabić. Dyżurny policjant zaczął uspokajać 24-letnią kobietę, próbował także uzyskać jak najwięcej informacji, które umożliwiłyby namierzenie dzwoniącej. Gdy po kilkunastu minutach udało się ustalić personalia i adres rogoźnianki, natychmiast pod jej dom wysłano patrol. W końcu 24-latka oświadczyła, że idzie się zabić i rzuciła słuchawką.
Pod dom kobiety pierwszy dojechał radiowóz policji, krótko po nim pojawiły się karetka i wóz straży pożarnej. Kobieta siedziała przy otwartym oknie, na parapecie. Nie znajdowała się wysoko, około trzech metrów nad ziemią. Wydawało się, że w najgorszym przypadku złamałaby sobie nogę, groziła jednak, że rzuci się głową w dół.
Strażacy rozpoczęli rozkładać pod oknem płachtę, która miała złagodzić upadek. Policjanci wraz z ratownikami medycznymi dostali się do mieszkania, wpuściła ich matka kobiety. Samobójczyni jednak zamknęła się w swoim pokoju.
Funkcjonariusze pukali w drzwi zamkniętego pokoju i prosili o otwarcie. W tym samym czasie na zewnątrz inni policjanci próbowali negocjacji. Namawiali kobietę, by nie skakała.
Gdy zapłakana samobójczyni nie reagowała na próby negocjacji i nadal groziła, że skoczy, nadszedł czas na bardziej drastyczne metody ratowania jej życia. Odgłos wyważanych drzwi przestraszył ją, tak iż straciła równowagę na parapecie. Do pokoju wbiegli policjanci, którzy pochwycili kobietę zanim zdążyła spaść i siłą wciągnęli z parapetu do pokoju. Skończyło się na poszarpanej odzieży i kilku siniakach na rękach.
Kobietę przewieziono do szpitala, gdzie została poddana badaniom lekarskim. Potem zabrano ją do specjalnego ośrodka, gdzie znajduje się pod opieką psychologów. Jak się okazało, była to już jej trzecia próba samobójcza. Nie są znane przyczyny, dla których od pewnego czasu próbuje targnąć się na własne życie. Najprawdopodobniej jest to głęboka depresja.