OBORNIKI. Nadszedł czwartek i pierwszy dzień działalności nowego targowiska miejskiego. Odpowiedzialny za plac targowy Radzisław Kasperek rozpoczął pracę już o trzeciej nad ranem, a burmistrz Piotr Woszczyk przyjechał na plac targowy parę minuty przed piątą. Wszystko to dlatego, aby rozwiązać ewentualne problemy. Przybył też autor założeń budowy nowego targowiska Jacek Glapiak, aby sprawdzić naocznie jak się ma rzeczywistość do jego projektu. Problemów nie było, co najwyżej parę drobnych uwag ze strony sprzedających, bo taki się jeszcze ponoć nie urodził, który by wszystkim kupcom po równi dogodził.
Systematycznie pozapełniały się wylosowane wcześniej boksy. Jednym wystarczał jeden, a innym trzeba było aż siedmiu, by pomieścić swój towar i zadowolić klientów. Ci już od rana „walili” tłumnie na targ, jedni by się zaopatrzyć, inni by popatrzeć jak działa nowy obiekt, a jeszcze inni, by spotkać znajomych, „wymienić informacje”, bo oborniczanie przecież nie plotkują.
Wyjątkowo urokliwie było w zadaszonej części z kwiatami i roślinami. Powierzchnia nabrała zapachów i barw. Większość obecnych odwiedziła i to miejsce, by potem przejść przez zaskakująco puste miejsca przeznaczone na handel ekologiczny.
Wszelkie branże zostały podzielone na stojące najbliżej wejścia food trucki z frytkami, hot dogami i im podobnymi przekąskami. Stanęły tam też pojazdy z wędlinami i drobiem.
Dalej były warzywa i owoce. Tych można było znaleźć bardzo dużo i wszystkie równo drogie.
Tanio było za to w części przemysłowej. Przy straganach z damskimi bluzkami za siedem złotych sztuka oraz letnimi sukienkami po złotych 15, kłębiło się dosłownie od kupujących.
Krążąc po targowisku zbieraliśmy opinie o nowym obiekcie. – Nam się tu bardzo podoba – stwierdził pan Czesław, przeglądający wraz z małżonką poszczególne stragany. – No teraz jest znacznie lepiej niż tu dawniej bywało – zapewnił pan Jan, goszczący na targu także z małżonką wybierającą odpowiedzianą na lato sukienkę.
Podobnego zdania było też czternastu z poproszonych o opinię oborniczan, z czego dwinastu kupowało, a dwóch sprzedawało. Piętnasty zapytany ostrożnie stwierdził: Na razie jest dobrze, a potem zobaczymy.
Owe „potem” nastąpi, bo będzie kolejne losowanie nie wylosowanych jeszcze miejsc, a ponadto kilku kupców chce się z różnych przyczyn zamienić miejscami.
Kupcy chcieliby więcej miejsc parkingowych, choć w ubiegły czwartek dla nikogo miejsca nie zabrakło, a nawet kilka zostało wolnych. Według szacunków Katarzyny Woźniak z PGKiM, na targowisku zajęto pierwszego dnia ponad 100 stanowisk.
– Powiększenie powierzchni parkingowej jest wskazane i technicznie możliwe. Czekamy na zgodę marszałka Wielkopolski, bo targowisko jest projektem unijnym, dofinansowanym przez urząd marszałkowski i przez pięć lat obowiązuje nas ciągłość projektu. Jeżeli zgodę dostaniemy, będzie można planować zwiększenie ilości miejsc parkingowych – powiedział wiceburmistrz Piotr Woszczyk.
Przydało by się też więcej miejsc parkingowych dla kupujących. Tu problem jest podobny.
Wiele miłych słów powiedziano o sanitariatach z XXI wieku, czystych i estetycznych.
Podsumowując ten pierwszy dzień, trzeba przyznać, że targowisko po przebudowie zdało egzamin. Jak będzie funkcjonowało w kolejne dni tygodnia, tego jeszcze nie wiadomo. W sobotę na targowisku stanęło kilkunastu sprzedawców, głównie owoców i warzyw. Na Piłsudskiego pojawiło się sześć straganów, a największy w gminie sprzedawca warzyw i owoców wyeksponował swój towar na łące przy ulicy Objezierskiej, bo jak twierdzi ma tam co sobotę 80 klientów. Jak widać przyzwyczajenie jest druga naturą człowieka.