POWIAT OBORNICKI. Powiat będzie musiał dołożyć do oświaty około 400 tysięcy złotych. Ma z czego, bo dochody powiatu okazały się być o 410 tys. wyższe od planowanych.
Jednak deficyt oświatowy świadczy o tym, że jest gorzej niż było a można przypuszczać, że nie będzie lepiej. By nie dopuścić do tego, starosta Zieliński spotkał się z rogozińskimi notablami, by dyskutować o oświacie w Rogoźnie. Można ją łatwo podsumować.
Powiatowa oświata ma w tym mieście 24 oddziały i 50 klas. Nawet kiepski matematyk wyliczy, że co druga klasa stoi pusta. Niestety, pusta klasa też kosztuje. Podczas spotkania zastanawiano się, co i kiedy zamknąć? Wybór jest niewielki, chyba że udałoby się dogadać z władzami gminnymi i wspólnie opracować nowy plan oświatowy.
Już obecnie w gmachu szkoły powiatowej mieszczą się klasy gminnego gimnazjum. Gdyby wyszły, ogromny gmach szkoły imienia H Cegielskiego zacząłby świecić pustkami, na co nie godzi się jego dyrektor pani Tomaszewska. Lepszym wyjściem byłoby dosiedlić tam kolejnych gimnazjalistów całkiem opróżniając jedną ze szkół gminnych. Jednak, jak już napisaliśmy, potrzebna jest na to zgoda gminy a najwyraźniej jej nie ma.
Podzielone były również głosy w sprawie pomysłu starosty na utworzenie specjalnej klasy gimnazjalnej na terenie miejscowego liceum Ogólnokształcącego, co sugeruje coraz częściej sam Apolinary Koszlajda – wielkopolski kurator oświaty. Chodziliby do niej najzdolniejsi, w myśl reguły 10 słabych uczniów obniża poziom całej klasy (co ważne przy stale obniżającym się poziomie rogozińskich gimnazjów).
Choć doradca oświatowy B.Janusa przekonywał niegdyś, iż to wina słabego materiału genetycznego rogoźnian, to sam burmistrz nie chciał się z tym zgodzić twierdząc, iż gimnazjaliści rogozińscy słyną z wybitnych osiągnięć.
Pomysł umieszczenia geniuszy w LO upadł, a jego dyrektorowi również dała się we znaki matematyka. Ma 80 uczniów i nie wie, czy lepiej ich podzielić na ekonomicznie uzasadnione 40-osobowe oddziały, czy tworzyć trzy luźniejsze, ale droższe w utrzymaniu. Tu Kazimierz Zieliński napomniał zebranych, iż nie można sztucznie tworzyć oddziałów, by nauczyciel miał pracę.
Spotkanie w Rogoźnie niczego nie zmieniło. Problem pozostał i kosztuje już ponad 400 tysięcy złotych. W tym koszcie mieści się również fakt utrzymywania dwóch podobnych szkół specjalnych, z czego jednej bez dzieci.
Wydział oświaty rozważał problem połączenia obu placówek w jednym gmachu. Myślenie trawa jednak długie lata i przypomina zabieranie się psa do jeża lub jak to ładnie nazwał radny wojewódzki Zbyszko Nowak – jest bardzo ślamazarne. Ponoć problemem jest to, że dyrektor szpitala w Miłowodach zażądał ostatnio od władz powiatu wysokiego czynszu a nie to, że szkołę w tym szpitalu można by zamknąć bez żadnej straty dla dzieci a pieniądze przeznaczyć na ważniejsze sprawy.
O różnych nieprawidłowościach w wydawaniu pieniędzy przez poszczególne szkoły już pisaliśmy, więc powtarzać tego nie będziemy. Na razie powiatowa oświata została znokautowana. Może wstać, lub dać się znów wypunktować. Może już czas na zmianę taktyki lub trenera?