LIPA. Pewna rodzina mieszkająca w Lipie, to maniakalni zbieracze. Zaznaczamy, że „mieszkają w Lipie”, bo to rodzaj „wędrowców”, którzy mieszkali już w wielu miejscach powiatu obornickiego.
Ich manią jest zbieranie wszystkiego, co tylko trafi się im w ręce. Są to uszkodzone i wyrzucone na śmietnik meble i inne przedmioty, stara odzież, złom, czy opakowania.
Bałagani to mieszkanie i często wręcz śmierdzi, ale ostatecznie „wolnoć Tomku w swoim domku”.
Nikogo by ich bzik zapewne nie zainteresował, gdyby nie zaczęli też kolekcjonować psy. Zbierali i zabierali do siebie wszystkie napotkane, a bezdomne czworonogi.
Psie stadko rosło, a warunki zupełnie na to nie pozwalały. Psy bywały często głodne, ich odchody pozostawały w całym otoczeniu, psy szczekały i gryzły się między sobą.
Gdy sytuacja stała się nie do zniesienia, a psia krzywda stała się widoczna, powiadomiono o niej służby porządkowe. Psy zostały ostatecznie odebrane, i to przy asyście policji, bo towarzyszyła temu wielka awantura.
Czworonogi trafiły do schroniska, a mieszkanka Lipy udała się do wójta, by wyrazić swoje wielkie niezadowolenie.
Henryka Szramy akurat tego dnia nie zastała, więc całą swoją złość wylała na zastane w magistracie urzędniczki. Groziła im, znieważała, używała wulgaryzmów i straszyła zemstą. Trzeba było znów wezwać policję, by wyprowadziła niezrównoważoną kobietę i pouczyła ją o odpowiedzialności prawnej za czyny i słowa, a szczególnie za groźby.
Krewka kobieta wróciła do Lipy i według naszych informacji ma już kolejne pieski.