OBORNIKI. W piątek, niczym grom z jasnego nieba, gruchnęła wiadomość o zamknięciu oddziału ginekologiczno-położniczego obornickiego szpitala. Był to pierwszy taki przypadek w długiej historii lecznicy.
Jak poinformowały dyrektor szpitala Małgorzata Ludzkowska oraz Zofia Kotecka, przewodnicząca radzie społecznej szpitala powiatowego w Obornikach: Przez 9 dni – w okresie od 12 sierpnia 2019 r. do 21 sierpnia 2019 r. nastąpi tymczasowe zaprzestanie działalności oddziału ginekologiczno-położniczego z pododdziałem neonatologicznym szpitala powiatowego w Obornikach. Sytuacja ta spowodowana jest brakiem kadry lekarskiej w wyżej wymienionym okresie. W tym czasie całodobowo dyżur pełnić będą położne, które w razie potrzeby skierują pacjentki do szpitali w Wągrowcu i Szamotułach, gdzie uzyskają one opiekę zgodnie z zawartymi porozumieniami. Zespół Opieki Zdrowotnej w Wągrowcu: ul. Kościuszki 74, 62-100 Wągrowiec, tel. +48 672 681 500. Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Szamotułach: ul. Sukiennicza 13, 64-500 Szamotuły, tel. + 48 612 927 100.
Tyle oficjalnego komunikatu, choć to niewiele, jeżeli mowa o poważnym traktowaniu pacjentek planujących tam rodzić, kobiet z zaplanowanymi dużo wcześniej zabiegami ginekologicznymi czy wreszcie mieszkańców powiatu, z których to podatków wydano ciężkie miliony na rozbudowę tego, co teraz jest zamknięte.
– Innego wyjścia nie było, bo tak nakazują bardzo rygorystyczne w tym przypadku przepisy wynikające z ustawy o usługach leczniczych, a w szczególności artykuł 34 – powiedziała Urszula Bak z obornickiego starostwa.
Przyczyną zamknięcia oddziału było nagłe odejście ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego Anny Paczkowskiej, a wraz z nią innych lekarzy. Ma ona nadal kontrakt, ale jest na urlopie, a po jego zakończeniu kończy się jednocześnie ów kontrakt.
Anna Paczkowska związana jest z poznańska spółką prowadzącą Szpital św. Wojciecha Wielkopolskie Centrum Medyczne. Jak już kiedyś informowaliśmy, bardzo często przyjmowała do obornickiego szpitala poznańskie pacjentki, których część nawet nie korzystała ze szpitalnego łóżka i wiktu, mieszkając w hotelu, a korzystając jednie z zabiegu. Było to zgodne z przepisami, bowiem nie ma rejonizacji szpitalnej, choć bardzo niekorzystne dla pacjentek z Ziemi Obornickiej, dla których nierzadko brakowało wolnego łóżka i lekarza, pomimo odczekanej kolejki.
Informowaliśmy też o niedawnej (czerwiec) śmierci noworodka w obornickim szpitalu zaraz po porodzie. Tragedia odcisnęła się głęboko na odczuciach pani ordynator, która zwolniła się z pracy, choć potem do niej wróciła, ale już nie jako ordynator, a jedynie lekarz.
Tyle faktów, bo są też informacje mogące być jedynie przydatnymi.
Dyrektor Małgorzata Ludzkowska, widząc co się od miesięcy dzieje na ważnym oddziale, zdecydowała się znaleźć innego lekarza. Jej starania mogą zostać uwieńczone sukcesem, bo znalazł się chętny do objęcie ordynatury.
To poznański ginekolog, który miał wyrazić zgodę na przejście do Obornik, jednak do dziś dnia nie ma kontraktu ni umowy o pracę. Sam ordynator nie wystarczy i trzeba więcej lekarzy, a rynek w tej branże świeci pustkami. Lekarzy przejmują tymczasem szpitale, które mogą zapłacić więcej niż obornicki.
Na oddziale ginekologiczno-położniczym pracują nadal położne i pielęgniarki. Nie jest to wiele, ale zawsze coś, bo pacjentki mają opiekę. W nagłych przypadkach może je wesprzeć któryś z lekarzy dyżurujących na terenie szpitala. O porodach w przypadku ciąż zagrożonych mowy być nie może, a zabiegi ginekologiczne trzeba przełożyć na inny czas – wyjaśniała Urszula Bak.
Oddział został zawieszony na dziewięć dni. Co się wydarzy po tym czasie? Tego nie sposób przewidzieć, choć warto mieć nadzieję, że znajdą się lekarze i oddział znów zacznie przyjmować.
Na koniec jeszcze kwestie finansów. Jak zapewnia Urszula Bak: Taki przestój oddziału pozostanie bez wpływu na realizację kontraktu, więc nie wygeneruje żadnych strat.