GMINA OBORNIKI. Nie wszystkie odpady daje się zutylizować, część zostaje w gminach choćby ze względów praktycznych i ekonomicznych. Dotąd gminy pobierały dla siebie należności z tytułu kar i opłat za składowanie odpadów. Jednak na początku roku te pieniądze, a mowa tu o nierzadko milionach złotych, zaczęły trafiać do kasy międzygminnego związku śmieciowego.
Nie pogodził się z tym od samego początku odpowiedzialny za gminną gospodarkę śmieciową wiceburmistrz Piotr Woszczyk. Zgłaszał problem do wielu instytucji a także parlamentarzystom różnych ugrupowań. Choć jego zmagania przypominały nierzadko Don Kichota walczącego z wiatrakami, to jednak przyniosły zaskakujący skutek. Nareszcie posłowie zauważyli problem zgłaszany przez Woszczyka zabiegającego o zmianę krzywdzącego gminy zapisu.
Jest to rzadki przypadek, aby posłowie wsłuchali się w głos samorządowca. Jeden z wieli listów płynących do parlamentu trafił w ręce marszałkini. Marszałek Kopacz zgodziła się z tym, że faktycznie przekazanie związkom międzygminnym kompetencji w zakresie pobierania wpływów z tytułu kar za składowanie i magazynowanie odpadów komunalnych ma istotne znacznie dla finansów gmin będących członkami tych związków. Pani marszałek uważa, że należy wrócić do poprzedniego stanu prawnego, by nie odbierać gminom poważnego dochodu: – Zmiana taka powinna pozwolić na uwzględnienie z jednej strony interesów gmin należących do związków międzygminnych a drugiej strony powinna pozwolić na budowę efektywnego i zgodnego z hierarchią sposobu postępowania ze śmieciami w systemie gospodarowania odpadami komunalnymi – napisała Ewa Kopacz w swym liście.
Nie jest to jeszcze zmiana przepisów, ale bardzo dobry początek i ci, którzy niedowierzali w skuteczność działania Piotra Woszczyka powinni wraz z naszą redakcją uchylić przed nim kapelusza.
Po zmianie krzywdzących zapisów gmina może zaoszczędzić na odpadach nawet milion złotych rocznie.