GMINA OBORNIKI. Wreszcie po latach prób i błędów został uchwalony Statut Gminy Oborniki. Dokument ten powstał 27 lutego 2003 roku, a ostatnio modyfikowany był 24 września 2004 roku. Od tego czasu niczego w nim nie zmieniono, choć zmieniał się cały świat. Skupiał się głównie na nazwach, trybie pracy burmistrza czy ustroju gminy, zostawiając na boku jej mieszkańców. Wreszcie przyszła i na nich kolej.
Pomijając inne elementy pracy twórców statutu, warto zatrzymać się na tym punkcie, który oddawał w ręce mieszkańców inicjatywę prawotwórczą, bo właśnie on okazał się być najbardziej sprzecznym, dzieląc radnych wedle klubów i poglądów.
Powstał spór o to, ile trzeba zebrać podpisów, aby grupa obywateli mogła wnieść do rady miejskiej własną inicjatywę. Zdaniem Anny Rydzewskiej i jej opozycyjnego klubu, wystarczy 50 podpisów by grupa mieszkańców gminy mogła zaproponować „coś” od siebie. Renata Wąsowicz chcąc podkreślić swą niezależność podniosła tę liczbę do 100 obywateli. Klub radnych Platformy Obywatelskiej z Beatą Matelską na czele był zdania, że najodpowiedniejszą liczbą obywateli do podjęcia inicjatywy będzie liczba 250. Radni skupieni w Porozumieniu Nasze Oborniki optowali za 500 podpisami, a radni lewicy zwyczajowo się przyczaili czekając, kto wygra, aby się przyłączyć. Po kilku głosowaniach i wielu wywodach ostatecznie zwyciężył pomysł twórców Statutu, iż ma być to grupa 500 obywateli.
W ten sposób mieszkańcy Obornik mają z jednej strony prawo do samodzielnego wpływania na swoje sprawy wnosząc osobiście projekty uchwał. Z drugiej strony nie dadzą rady zebrać aż tylu podpisów, więc wszystko najprawdopodobniej zostanie po staremu.
Trudno tu nie zauważyć, że taki model demokracji może nie wytrzymać zderzenia z pomysłami chcącego przejąć władzę w gminie Michała Zielińskiego (PiS), który uważa, że władzą się trzeba podzielić ze społeczeństwem a mieszkańcom stworzyć wygodną płaszczyznę do współrządzenia bez zbytniego ograniczania im inicjatywy.