OBORNIKI. Pewien dwudziestokilkuletni mieszkaniec rynku był dumny ze swojej pięknej dziewczyny. Przywiózł ją z południa kraju, zamieszkali razem. Wcześniej dziewczyna żyła z innym mężczyzną, ale opuściła go i przeniosła się do Obornik.
W miniony poniedziałek około godz. 20.30 oborniczanin siedział na schodkach przed wejściem do kamienicy, w której mieszkał. Znienacka zaatakował go napastnik, który trzymał w ręku zbitą butelkę, potocznie zwaną „tulipankiem”. Zanim ten zdążył zareagować, został dźgnięty kilka razy w brzuch i ręce.
– Policjanci dostali zgłoszenie o krwawiącym mężczyźnie na rynku w Obornikach. Patrol udał się na miejsce. Mieszkaniec gminy Oborniki w rozmowie opisał wygląd napastnika. Nie znal sprawcy zdarzenia. Z ranami ciętymi górnych kończyn i brzucha został przewieziony do szpitala. Patrol udał się w poszukiwaniu mężczyzny, którego udało się zatrzymać niedaleko miejsca zdarzenia – relacjonowała nam wydarzenia rzecznik policji Izabela Leśnik.
Napastnik krążył po uliczkach w pobliżu rynku, ciągle trzymając zakrwawione szkło. Na wezwanie policji odrzucił „broń” i został skuty. Stawiał opór, szarpał się i wymachiwał rękoma. Przewieziono go na komendę policji.
Oborniczanin, gdy kończyliśmy składanie numeru, nadal z poważnymi ranami leżał w szpitalu.
Napastnik został oskarżony o spowodowanie obrażeń ciała. Pochodzi z powiatu jeleniogórskiego. Swoją obecność w Obornikach tłumaczył wizytą u dziewczyny. Prokuratura chce ustalić, czy rany zagrażają życiu oborniczanina.
Policjanci wyjaśniają przyczyny ataku. Oborniczanin twierdzi, że nie znał napastnika. Prawdopodobnie powodem ataku była dziewczyna i wzajemna o nią rywalizacja mężczyzn, ale czy tak było naprawdę, ustali śledztwo.
