OBORNIKI. Jak wszyscy zapewne wiedzą, obornicki szpital jest po rozbudowie ogromny i w pewnej części pusty. Mieli tam trafić chorzy objęci leczeniem paliatywnym, jednak wciąż nie trafiają.
Może to w obecnej sytuacji jest szczęściem, może nieszczęściem – bo najprawdopodobniej powstanie w nim oddział zakaźny.
Decyzja leży po stronie wojewody wielkopolskiego, który świadom kończących się rezerw w poznańskich szpitalach szuka miejsc w szpitalach powiatowych. Choć dyrektor Małgorzata Ludzkowska tego pomysłu nie komentuje, czekając na decyzje odgórne, to cieszyć się nie ma z czego.
Największym problemem byłoby zabezpieczenie personelu medycznego, który zechciałby na takim oddziale pracować narażając się na zarażenie, a w najlepszym przypadku na izolację od rodzin i swoich bliskich. Na domiar złego utrzymanie oddziału zakaźnego jest znacznie droższe niż innego, choć wojewoda obiecuje pełne dofinansowanie.
Szpital obecnie nie przyjmuje na zabiegi planowane, a jedynie leczy nagłe przypadki. Boryka się z przypadkami zupełnie niepotrzebnymi, których można było uniknąć, oszczędzając na stresie i wydatkach.
Obserwując, jak przybywa zakażonych, trudno sobie wyobrazić, żeby obornicki szpital – posiadający rezerwy lokalowe – nie został włączony w sieć szpitali zakaźnych.
Służby wojewody zerkają już nie tylko na pusty wciąż oddział opieki paliatywnej, ale i na dobrze wyposażony odział ortopedyczny. Byłoby go szkoda przeznaczyć dla chorych na koronawirusa, bo chorych ortopedycznych nie byłoby gdzie leczyć, a jest ich wielu.
Czy zarażeni z powiatu obornickiego trafią do obornickiego szpitala, trudno dziś powiedzieć, choć taka rzeczywistość może się szybko pojawić. Zarażonych na razie wielu nie ma, ale przypadek chorej rodziny z powiatu wskazuje, że wszystko zdarzyć się może. Kto będzie następny? To kwestia czasu.