OBORNIKI. Historia obornickiej pływalni, to dzieje skandali, partactwa, przekrętów, marnotrawstwa i słabego nadzoru. Gdy latem 2006 roku okazało się, że nierdzewny basen zardzewiał, a zaplanowane i najprawdopodobniej opłacone jacuzzi (czyt.dżakuzi) nigdy nie powstało, rozpoczęto dochodzenie i kosztowny remont.
Wraz z nim rozpoczął się przed obornickim sądem proces wykonawców inwestycji. Ówczesna burmistrz Anna Rydzewska zdecydowała o przebudowie pływalni i zaciągnięciu na ten cel prawie dwu i pół milionowego kredytu, postanawiając jednocześnie dochodzić tej kwoty od firmy, która inwestycję na pływalni spartaczyła. W naszych archiwach znaleźliśmy zapis oświadczenia ówczesnego wiceburmistrza Henryka Łukaszewskiego: będziemy występować do firmy Blue Point o 2,4 mln odszkodowania, tytułem zwrotu nakładów. Przetarg najprawdopodobniej wyłoni tańszego wykonawcę, wolimy jednak zabezpieczyć wszelkie konieczne środki, aby tym razem wykonać pływalnię zgodnie z technologią i na poziomie gwarantującym jej długowieczne użytkowanie.
Pływalnię zamknięto na osiem miesięcy a na ławie oskarżonych zasiedli budowniczowie obornickiej pływalni Błażej K. i Romuald G., którzy wedle eksperta systemów basenowych Jana Stoklińskiego – mieli podmienić niecki basenowe systemu Myrtha na wyrób o 70% tańszy od oryginału Gerarda Myrthy. Na ławie oskarżonych nie zasiadł ówczesny burmistrz Obornik wraz ze swą świtą, który miał być (ponoć według świadków) takiej podmiany świadomy. Kolejni świadkowie ujawniali sekreciki budowanej w 1997 roku pływalni, opowiadali o ówczesnych błędach, podmianach i kombinacyjkach. Wedle nich, Oborniki zakupiły basen droższy a dostały tańszy, zostały podmienione nawet drobne elementy wyposażenia. Ówczesny prezes Grzegorz Nitschke opowiadał w sądzie o drabinkach, które zaraz po montażu odpadały – i trzeba je było przerobić a choć były nierdzewne smarowaliśmy je oliwą, bo rdzewiały.
Sąd pytając gminnego inspektora nadzoru o to, jak mogło do tego dojść, usłyszał z ust urzędniczki, że owszem – odwiedzałam pływalnię, ale nie wiedziałam co się tam buduje, bo nikt mi nie powiedział.
Proces obnażył przedziwne działania kilku gminnych urzędników a jego efektem był wyrok ogłoszony na początku roku 2007, skazujący właścicieli firm budujących niecki basenowe. Romuald G. i Błażej K., zostali uznani winnymi zarzucanych im czynów. Zostali za to skazani na jeden rok i osiem miesięcy kary więzienia. Sąd zawiesił im jednak wykonanie kary tytułem próby na okres lat czterech. Postanowił też, że też muszą pokryć koszty procesowe i zapłacić na rzecz Obornik po 133 963 złote każdy w ramach naprawy wyrządzonej szkody. Obaj panowie odwołali się od wyroku do sądu okręgowego w Poznaniu.
Jak wiadomo młyny polskiej sprawiedliwości mielą wolno, a czasem nawet bardzo wolno i na dodatek dość licho. Co prawda poznański sąd podtrzymał wyrok obornickiego, ale Sąd Najwyższy uznał ową decyzję za błędną, dopatrując się pominięcia przez oba sądy istotnych kwestii i sprawę przekazał do ponownego rozpatrzenia. Tym sposobem, 17 lat po spartaczeniu basenów i siedem lat po wydaniu wyroku sprawa pływalni wraca do punktu wyjścia.
Szkoda, bo nie udało się gminie w planowanym cywilnym procesie odzyskać pieniędzy wydanych na przebudowę basenów. Szkoda, bo planując budowę jacuzzi założono, że ponad ćwierć miliona zasądzonego odszkodowania od wykonawców inwestycji gmina przeznaczy na owe jacuzzi zlecone do wybudowania firmie „Metrolog” z Czarnkowa. Firma ta specjalizowała się, co prawda, w technice grzewczej, ale podjęła się nowego wyzwania.
W lutym 2008 roku jacuzzi wraz z otoczeniem wybudowane za 1,4 mln złotych otwarto z wielką pompą. Dziś już wiadomo, że to kolejny knot. Konstrukcja podsufitki miała być wykonana z nierdzewnej stali kwasoodpornej a tymczasem rdzewieje powodując brzydkie zacieki i grożąc destabilizacją. Wykonawca jacuzzi wykręca się od jakiejkolwiek odpowiedzialności a gminni prawnicy przygotowali już kolejny pozew do sądu.
Jeżeli skutek nowych procesów będzie podobny do wyroków wydawanych już w tej sprawie wcześniej, to ilość pieniędzy wpompowanych dotąd w pływalnię wejdzie do księgi Guinnesa, a to przecież jeszcze nie koniec inwestowania.