ROGOŹNO. Gdy u większej część radnych rady miejskiej Rogoźna skończyła się cierpliwość, zebrali się w jednym wspólnym klubie i odwołali domniemanych według nich sprawców podjazdów, knowań, niekompetencji, wojenek, obstrukcji, nonszalancji, niekoleżeństwa, nieudolności i można by tak jeszcze wymieniać bez końca.
Co prawda prezydium rady wykonało na początku tygodnia tak zwanego „strusia”, ale w końcu trzeba było wyciągnąć głowy z piasku i wysłuchać werdyktu.
Przewodniczącego rady Macieja Kutkę zastąpił Łukasz Zaranek, a zastępców przewodniczącego w osobach Huberta Kuszaka i Pawła Wojciechowskiego zastąpili Zbigniew Chudzicki i Jarosław Łatka.
W takim właśnie układzie rozpoczęła się ubiegłotygodniowa sesja, choć nie do końca się „rozpoczęła” bo przez pierwszą godzinę Maciej Kutka pytał i dywagował, jakim prawem wezwani na sesję radni tam przybyli, skoro on ową sesję odwołał. Prawnik gminy wyjaśniał, że odwołanie SMS-em na dwie godziny przed terminem spotkania trudno jest uznać za prawidłowe. Skargi byłego przewodniczącego dotyczyły też użycia służbowej kamery, za pomocą której nastąpił przekaz publiczny sesji bez prezydium, co z kolei odebrało powagę samej instytucji sesji rady miejskiej, jak i osób ja zwołujących.
Zwyczajowym głosem rozsądku był Adam Nadolny, który stwierdził: Zaraz się okaże, że to my zwołaliśmy sesję, na której nas nie było.
Gdy wreszcie rozpoczęto obrady, byłe prezydium przeszło do opozycji, nie szczędząc koleżankom i kolegom sarkazmu oraz zaczepek, mających jako cel demonstrację niezadowolenia ze zmian w personalnym układzie rady oraz przedłużenie sesji do maksimum, aby można było powiedzieć, że nie da się krócej obradować.
Radni opozycji pytali dla przykładu o szczegóły dotyczące zakupu przez gminną komisje rozwiązywania problemów alkoholowych materiałów za zaledwie 500 złotych. Starali się tego typu dywagacjami przedłużać sesję dowodząc, że nowy przewodniczący sobie nie radzi. Łukasz Zaranek najwyraźniej nie wpadł w tę pułapkę i sesję prowadził szybko, sprawnie i bez żadnych zbędnych przerw.
To radni Hubert Kuszak i Sebastian Kupidura po niecałych dwóch godzinach sesji wnioskowali o pół godziny przerwy, bo są głodni i trzeba zjeść obiad. Wnioski o kolejne przerwy zupełnie niepotrzebnie przedłużały czas obrad, a czas mijał w ten sposób całkiem bezproduktywnie.
Radni opozycji kwestionowali potrzebę wsparcia kwotą 150 tysięcy Centrum Integracji Społecznej. Roman Szuberski tłumaczył: Praca wykonana przez tę organizację jest nie do przecenienia. CIS wykonuje ogromne prace na rzecz gminy, buduje z części tego co trzeba, by płacić firmom zewnętrznych. Choć może „uczestnicy” pracują nieco dłużej, to jednak uczą się i pracują chętnie i tanio. Henryk Janus był szczególnie krytyczny, bo jak rzekł: CIS-owi się płaci za ich pracę to po co jeszcze dotacja? Roman Szuberski przypomniał: Ale oni wszelkie prace wykonują najtaniej jak można. Adam Nadolny dodał: Trzeba pamiętać też, że CIS wyciąga ludzi z uzależnień z problemów, pomaga budować im życie na nowo. Mamy na nich oszczędzać?
Kierująca CIS-em Krystyna Gromanowska przypomniała radnym, że dyskutują tak długo o kwocie niższej niż ich własne diety, które sięgając niemal 1500 złotych miesięcznie przewyższają to co trafia jako dotacja do CIS, wspierającego tak liczną grupę osób potrzebujących wsparcia.
Podczas sesji poruszono wiele innych spraw o wydźwięku społecznym i cały czas widać było zupełnie niepotrzebne przepychanki.
Nie inaczej było w części zwanej wolnymi głosami. Zwykle spory o przysłowiową pietruszkę trwały do niedawna godzinami, tym razem wiceprzewodniczący Zbigniew Chudzicki skrócił każdą z wypowiedzi do zaledwie trzech minut, co też trudno pochwalić, choć znacznie ostatnią sesję ucywilizowało.
Obserwując obrady z boku można było nabrać przekonania, że choć zmienił się układ personalny oraz skład prezydium rady miejskiej, to dotychczasowe podziały i spory pozostały.