ROGOŹNO. Przy umiarkowanym zainteresowaniu ze strony nielicznych widzów, odbył się na jeziorze Rogoźno finał IV eliminacji Motorowodnych Mistrzostw Polski. Wcześniej eliminacje rozegrano na wodach jezior w Chodzieży, w Żninie i Trzciance.
W Rogoźnie na zawodników czekała wręcz wymarzona pogoda i doskonale przygotowany tor.
Woda jeziora była lekko pomarszczona słabym wiaterkiem, świeciło słońce, a zabezpieczenie techniczne gwarantowali ratownicy WOPR z Chodzieży, wspierani przez kolegów z Rogoźna.
Jednym z pierwszych gość specjalnych zawodów był burmistrz Roman Szuberski, który szybko sprawdził stan przygotowań technicznych, a potem powitał dalszych gości. Wśród nich prezesa PZMiNW Franciszka Habera.
Ten oświadczył, że ciszy się z tego, iż kolejne eliminacje są znowu w Rogoźnie, gdzie zawsze jest dobra atmosfera i panują świetne warunki. Prezesowi Związku Motorowodnego z siedzibą w Warszawie na ulicy Nowogrodzkiej towarzyszył zastępca Tomasz Wencel, który przypomniał, że to już po raz czwarty eliminacje odbywają się w Rogoźnie, a starania władz miasta o ich wysoki poziom są widoczne i warte wyróżnienia.
Franciszek Haber, zwany tego dnia z życzliwością „prezesem z Nowogrodzkiej”, odznaczył Romana Szuberskiego srebrną odznaką PZW, a Renatę Tomaszewską brązową odznaką Związku.
Burmistrz oświadczył, że do dobrego przygotowania zawodów przyczyniło się wiele osób, a następnie wraz z radnym Łukaszem Zarankiem oficjalnie otworzył zawody. Niedługo potem ruszyły łodzie. Przed depo grzano silniki, a jako pierwsze stanęły w szranki OSY 125 –tki i OSY 400.
Wiatr sprzyjał, niespodzianek nie było. Kolejny raz w klasie OSY 400 jako pierwszy linię mety minął Jakub Rochowiak z WKS Zgierz zdobywając kolejne 400 punktów jakże ważnych w ogólnej punktacji.
Interesujący był bieg II, a na wodzie pojawiły się po raz pierwszy w Rogoźnie łodzie rib w klasie P-750. Nazwa RIB jest akronimem słów Rigid Inflatable Boat i oznacza łódź pontonową ze sztywnym dnem. Tego typu motorówki charakteryzują się dużą dzielnością na każdej wodzie. Ich zachowanie na falach powoduje, że każdy na pokładzie może czuć się bezpiecznie, doznając przy tym ekstremalnych emocji.
Łodzie rib, niesłusznie nazywane pontonami, miały na pawęży, czyli tylnej ścianie łodzi zamontowane silniki o pojemności 750 cm, co pozwoliło im rozwijać imponującą szybkość. W każdym rib-ie znajdowały się dwie osoby, sternik obsługujący silnik z przodu oraz tak zwany balast klęczący za nim.
Pierwszy start okazał się niefortunny dla jednej z załóg. Szybka łódź wchodząc w ślizg za bojami kierunkowymi wypadła z toru i potrzebna była pomoc techniczna oraz holowanie.
Bieg powtórzono, ale popłynęły już tylko trzy łodzie. Rib-y pokonały w ośmiu okrążeniach jeziora dystans 1440 metrów i jaki pierwsi linię mety minęli K i M Gockowscy, zdobywając komplet punktów.
Dalej było podobnie i nieliczna widownia miała co oglądać. Całe zawody mogły cieszyć także ich uczestników, bo nie brakowało niczego. Dla wielu rodzin nie była to tylko atrakcja sportowa, ale jesienny piknik. W części artystycznej na scenie stanęli Justyna Adamczak i Marek Mlina oraz Joanna Ziółkiewicz-Majchrzak.
Na koniec zebranym czas umilał śpiewem Szymon Wydra & Carpe Diem. Było więc sportowo, kolorowo i muzycznie, czyniąc minioną sobotę dniem wartym zapamiętania.