OBORNIKI, POZNAŃ. Do tragedii doszło we wtorek, przed godziną 3 rano. Drzwi dworca otworzyły się i do holu wbiegł zakrwawiony mężczyzna. Po chwili pojawili się policjanci z komisariatu kolejowego. Wezwano karetkę.
Lekarze nie mieli szans na uratowanie rannego. Długie ostrze noża przebiło płuco.
Ofiarą okazał się Dawid K., 21-latek, z Obornik, od pewnego czasu przebywający w Poznaniu. Nocował od kilku miesięcy w kiepskich hotelach, czasem na dworcu. Często był legitymowany przez funkcjonariuszy dworcowych.
Policjanci szybko ustalili, opierając się na zeznaniach świadków, że oborniczanin przed śmiercią widziany był przy ulicy Dworcowej w Poznaniu z około 50-letnim mężczyzną.
Dawid K. mieszkał ostatnio na ulicy Staszica w Obornikach. Był sierotą. Przed kilkoma laty w pożarze przy ulicy Łukowskiej, podczas rodzinnej sprzeczki, zginęła jego matka. Siostra ułożyła sobie życie w Obornikach, brat popadł w złe towarzystwo i często widywany jest na ulicach miasta w grupie spożywającej alkohol.
Dawid wiele lat spędził w placówkach wychowawczych. Sprawiał tam liczne problemy, często uciekał. Po utracie matki nie umiał ułożyć sobie życia.
Policjanci ustalili, że podejrzanym o zasztyletowanie oborniczanina jest Andrzej W. ze Szczecina, lat 48. "Pułkownik" – mówią o nim stróże prawa. Nie chodzi oczywiście o stopień wojskowy, lecz miejsce w hierarchii więziennej, uwiecznione przez tatuaże. W grudniu 1994 roku Andrzej W. napadł z nożem w ręku dwudziestokilkuletniego mężczyznę na ulicy Półwiejskiej w Poznaniu. W 2005 roku zaatakował nożycami bezdomnego na dworcu w Szczecinie. Za ugodzenie go w szyję usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. W sumie – za różne przestępstwa kryminalne – przesiedział za kratkami ponad 24 lata. Na wolność wyszedł w kwietniu. To on był widziany w towarzystwie Dawida K. Wpadł w ręce policjantów około godziny 5 rano, w pokoju wynajętym w poniedziałek w hotelu na Dębcu.
Policjanci zabezpieczyli na dworcu ślady, nie było tam jednak narzędzia zbrodni. Szukano go przez wiele godzin. – Byli u mnie, pytali, czy ostatnio ktoś nie kupił noża – mówiła sprzedawczyni z kiosku na dworcu. Może to bulwersować, ale kilkanaście metrów od miejsca, w którym zmarł młody człowiek, od lat sprzedawane są noże. Jako pamiątki, ale potencjalny przestępca nie miałby kłopotu z ich zdobyciem. Na wystawie są scyzoryki, "motylki", sprężynowce.
Choć Andrzej W. nie chciał początkowo rozmawiać ze śledczymi, ani przez moment nie było wątpliwości, że to on jest odpowiedzialny za zabójstwo.
Przez kilkanaście godzin policjanci, którzy zajęli się tą sprawą, przesłuchiwali świadków i zabezpieczali ślady. W ich szukaniu pomagali eksperci z laboratorium kryminalistyki. Poszukiwano także narzędzia zbrodni. Przełom w sprawie nastąpił wieczorem, kiedy znaleziono nóż. Leżał on niedaleko hotelu, w którym zatrzymany mężczyzna wcześniej wynajął pokój. Wszystkie fakty i informacje zaczęły układać się w logiczną całość.
Na polecenie prokuratury ujęto też taksówkarza, który wiózł mordercę na Dębiec. Istnieją przypuszczenia, że przemilczał ważną informację w sprawie.
Prokuratura podała też, jak doszło do tragedii. Sprawca przyjechał na dworzec i szukał zaczepki wśród bezdomnych. Kiedy zaczął grozić 14-letniemu chłopakowi, w jego obronie stanął Dawid K. – powiedział Jacek Derda z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Wtedy Andrzej W. pojechał do hotelu po nóż i kiedy wrócił, zadał oborniczaninowi śmiertelny cios. Morderca w końcu przyznał się do winy. Teraz grozi mu dożywotnie więzienie. Dawid K. został pochowany na cmentarzu w Obornikach.