ŁUKOWO. Gdyby ktoś jedynie słyszał o państwu Pozauć z Łukowa, mógłby im zazdrościć. Mają duży pokój z kuchnią w zabytkowym pałacu i oboje mają pracę. Rzeczy
wistość jest jednak zupełnie inna. Ich mieszkanie to kompletna ruina. Nie ma dnia, by nie odpadł od ściany kawałek tynku lub nie oderwał się fragment stropu i jedyny szczęściem jest to, że żadne z nich nie odniosło jeszcze urazu fizycznego. – To tylko kwestia czasu – mówi pan Franciszek pokazując spróchniałe belki stropu wiszące nad ich głowami już chyba tylko z przyzwyczajenia. Zalane wodą ściany i smród wszechobecnego grzyba to ich codzienność. Woda płynąca po murszejących tynkach zniszczyła podłogę. Ta się zapadła a meble poprzechylały.
Pan Franciszek ma przez ten stan problemy z drogami oddechowymi a oboje biorą solne leki uspakajające, bo życie w takich warunkach wprowadza ich wciąż w ciężki stres. Wędrują od Annasza do Kajfasza i każdy odsyła ich gdzie indziej.
Starostwo które „ma na stanie” wspomniany pałac, wysłało do nich powiatowego inspektora budowlanego. Ten stwierdził, że w takich warunkach nie mogą mieszkać, a przebywanie tam jest niebezpieczne dla zdrowia i życia. Na tym koniec. Udali się więc do gminy. Tam ich wysłuchano a burmistrz zaproponowała, by złożyli wniosek o mieszkanie socjalne.
Zrobili jak im radzono, ale znów nic z tego. Okazało się, że oboje zarabiają zbyt dużo, by kwalifikować się do takiego lokalu. – Zarabiamy, ale tylko na papierze – skarżyła się małżonka pana Franciszka. – Oboje pracujemy w hucie Lucyna, ale od wrześnie nam nie płacą. Przedtem za swą pracę żebraliśmy choć po 200 złotych, a teraz nawet tego nie dostajemy – skarżyli się państwo Pozauciowie.
Zima w pełni, ich mieszkanie może zawalić się pod ciężarem śniegu. Konserwator zabytków nie ma środków na wsparcie remontu, gmina nie ma kompetencji a starostwo pomysłu a użytkująca cały obiekt spółdzielnia rolnicza ma to po prostu w nosie. Kto ma pomóc tym dwojgu niemłodym już ludziom, których los pokarał mieszkaniem w pałacu?