OBORNIKI, ŁUKOWO. Z pośród osób, które co poniedziałek ustawiają się w długiej kolejce do burmistrza, największą grupę stanowią osoby poszukujące pracy i mieszkania. Część z nich jest całkiem bezdomna, część ma jeszcze dach nad głową lecz niedługo może go utracić, bądź warunki w jakich mieszkają, urągają ludzkiej godności i wszelkim normom socjalnym.
Wśród nich znalazła się kobieta, która mieszkała wraz z dziećmi w wilgotnym pokoju tak małym, że zabrakło miejsca na dodatkowe łóżko i dziadek mieszkający z nimi spał na podłodze. Pani Ewa zalegała z czynszem od wielu miesięcy i właścicielka mieszkania zagroziła jej eksmisją i obciążeniem gminy za zaległy czynsz.
Była też rodzina która znalazła się na bruku. Ojciec tej rodziny sypiał na poznańskim dworcu.
Burmistrz Obornik postanowiła adaptować parter dawnej szkoły w Łukowie na lokale socjalne. W klasach zaaranżowano pokoje mieszkalne a w jednym miejscu wybudowano węzeł sanitarny tak, aby każda rodzina miała swój własny. Gdy projekt był gotów powstała lista najbardziej potrzebujących.
Zaproszono ich do urzędu miejskiego i zaproponowano, iż o ile zgodzą się na wskazane lokale, oraz sami i na własny koszt dokonają aranżacji i je wymalują, to mogą otrzymać na nie przydział. Zgodzili się wszyscy, udali na wizję lokalną do Łukowa i obejrzawszy przyszłe mieszkanie podpisali deklaracje akceptującą umowę a następnie samą umowę z PGKiM.
Obornicka firma pod nadzorem inspektora nadzoru wykonała konieczne przeróbki. Poszło prędko, bo przeróbki nie naruszały konstrukcji budynku. Na piętrze były mieszkania już wcześniej, więc nie wiele było tam do roboty. Plan był prosty. Przerobić parter szkoły możliwie najmniejszym kosztem, by można było uzyskać możliwie tanie mieszkania.
Budynek oddano do użytku 13 listopada 2003 roku. Jak dotąd wszystko było w porządku.
Później okazało się, że nie podoba się lokatorom układ łazienek i poprzenosili je sobie w wygodniejsze miejsca. Rozkuwając świeże ściany i podłogi układali instalacje wodnokanalizacyjne i przestawiali ścianki.
Gdy skończyli, mieszkania stały się wygodniejsze dla lokatorów, choć nie do końca zgodne z wcześniejszym projektem i nieco dziurawe.
Cześć lokatorów chwaliła władze miasta za to, że mają wreszcie dach nad głową. Część uznała, że to wciąż za mało. Ich roszczeniowa postawa była doskonałą pożywką dla ataku ze strony opozycji. Zaczęło się coś wyraźnie dziać w Łukowie.
Do magistratu, a jak się później dowiedzieliśmy nie tylko tam, wpłynęły pisma ze skargami na kiepskie lokale i źle wykonane roboty adaptacyjne. W toku rozmowy ze skarżącymi się lokatorami okazało się, że pisano je pod dyktando pewnego polityka z opozycji. Tej treści oświadczenia lokatorzy złożyli w urzędzie i znów była cisza, choć nie zupełna, bo komisja rewizyjna Rady Miejskiej pod wodzą jednego z głównych opozycjonistów Anny Rydzewskiej prowadziła przesłuchania i intensywne śledztwo w sprawie Łukowa.
Nagle do Urzędu wpłynęło pismo, że Powiatowy Inspektor Budowlany porówna podczas wizji zgodność wykonanych prac z dokumentacją. W minioną środę inspektor w osobie Danuty Wojtkowiak i wsparciu Barbary Rożek ze starostwa powiatowego wraz z Henrykiem Łukaszewskim i Jackiem Glapiakiem z Urzędu Miejskiego spotkali się w Łukowie.
Jadąc tam również, spodziewaliśmy się zastać obraz nędzy i rozpaczy. Nasze przewidywania zupełnie się nie sprawdziły. Wśród lokatorskich aut wejście niemal tarasowało eleganckie bmw. Mieszkania suche, czyste, z gładkimi ścianami. Miały nowe pokrycia podłóg i było w nich bardzo ciepło. Jedna z lokatorek opowiadała, teraz mam wreszcie sucho i ciepło. Na podłodze nie śpi dziadek a moje dzieci przestały chorować. Na pytanie czy się cieszy – pokazała nam na ścianie cieniutką rysę długą na dwa metry: a to co. Taka rysa? A do tego widok z okna mam na kontener.
Mieszkania są różnej wielkości. Najczęściej od 35 do 60 metrów. Czynsz wraz z ogrzewaniem to średnio 200 złotych miesięcznie. Słuchając skarg odnosiło się wrażenie, że ktoś, kto znalazł na ulicy 100 złotych ma pretensje do pana Boga, że to nie było 200.
Gdy inspekcja budowlana skończyła oględziny przystąpiono do protokołu. Wówczas okazało się, że nie będzie łatwo stwierdzić zgodności stanu faktycznego z dokumentacją, bo lokatorzy sami podokonywali zmian w aranżacji mieszkań.
Jednak pani inspektor coś tam znalazła. Okazało się, że na książce budowy nie ma pieczątki a ponadto brakuje dwóch papierków, z czego jeden to zgłoszenie rozpoczęcia budowy. H. Łukaszewski wyjaśniał, iż uzgodnił to wcześniej z odpowiednimi urzędnikami starostwa, lecz papier to papier i żadne wyjaśnianie go nie zastąpi. Pani Danuta wypisała burmistrzowi imienny mandat za wspomniane braki. W trakcie rozmowy indagowana o co tak naprawdę chodzi, bo przecież nie o dwa kwity i jedną pieczątkę, wyjaśniła, że były pewne naciski. Chodził do niej kilka razy wspomniany wcześniej polityk. Odmawiała, ile mogła, aż nadszedł nacisk od jej władz zwierzchnich i musiała dokonać wszczęcia postępowania. Co ono przyniesie, tego nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że dawna szkoła w Łukowie stała się areną wojny politycznej a Powiatowy Inspektor Budowlany w tej wojnie orężem. Burmistrza nie bronimy, bo mandat dostał za faktyczne braki. Tu można na pociechę dodać – dura lex, sed lex, czyli twarde prawo ale prawo. Przepisów trzeba przestrzegać, choć nie powinny one zdominować problemów społecznych, doli ludzkiej czy potrzeby działania. Dostosowanie się do przepisów czasami bywa trudne również dla obecnych władz Obornik. Bywa, że ich działanie wyprzedza formalności, co staje się później orężem dla opozycji. Jednak w bilansie strat i zysków nie terminowość formalna bywa najważniejsza.
Zapytaliśmy Henryka Łukaszewskiego czy na przyszłość będzie najpierw dopinał dokumenty a później, gdy już wszystko zapnie na ostatni guzik dopiero zasiedlał. Ten odparł: przepisy muszę szanować i nie ma od tego odstępstwa, choć zawsze będzie u mnie na pierwszym miejscu stał człowiek.
Burmistrz ma siedem dni na zapłacenie mandatu, lokatorzy będą przez wiele lat dość wygodnie mieszkać, prezes PGKiM w dawnym węźle sanitarnym zrobi kolejne mieszkanie i zgodnie z wyższym standardem podniesie czynsze a ciąg dalszy nastąpi.