ZIEMIA OBORNICKA. Jak już informowaliśmy, pilot samolotu lecącego wzdłuż Warty w okolicach Kiszewa, miał w sobotę ponoć nadać sygnał “mayday”, a potem samolot zniknął z radarów.
W sobotę i niedzielę strażacy z powiatów poznańskiego, szamotulskiego i obornickiego sprawdzali okolice Jaryszewa i Kiszewa oraz Wartę. Użyto specjalistycznych łodzi oraz śmigłowca.
W niedzielę wieczorem zaprzestano poszukiwań, nie odnaleziono żadnych śladów lądowania lub katastrofy.
Karol Kaźmierczak z Urzędu Lotnictwa Cywilnego poinformował, że najprawdopodobniej wezwanie “mayday” było głupim żartem. Taki sygnał można bowiem nadać za pomocą nadajnika ELT – czyli analogowego nadajnika sygnału niebezpieczeństwa statku powietrznego, który niekoniecznie musi znajdować się w samolocie.
Śledztwo w sprawie wydarzeń w okolicach Jaryszewa i Kiszewa wszczęła Polska Agencja Żeglugi Powietrznej. Jeżeli okaże się, że sygnał “mayday” był jedynie czyimś głupim żartem, odpowiedzialny poniesie surową karę.