OBORNIKI. W poniedziałek 21 września rozpoczął się zapowiadany wcześniej remont mostu na Warcie, leżącego w ciągu drogi krajowej nr 11. Remont jest prowadzony metodą połówkową. Jeden pas jest wyłączony z ruchu, a po obu stronach zostały ustawione światła regulujące ruchem przemiennie. Drogowcy obiecują wykonać remont w ciągu trzech tygodni. Nie ma wątpliwości, że jest to bardzo długi i trudny miesiąc.
Przy ostatniej kontroli technicznej mostu okazało się, że tzw. dylatacja jest całkowicie zniszczona. Jej metalowe części były przerdzewiałe, ani jedna nie została zakwalifikowana, jako nadająca się do użytku. Dylatacja to szczelina między elementami, umożliwiająca ich wzajemne swobodne przemieszczenie się względem siebie na wybranych kierunkach. Ma to zapobiegać przekazywaniu sił między fragmentami konstrukcji, które zmieniają swoje gabaryty z uwagi na temperaturę lub doznają przemieszczeń pod obciążeniem.
Części konstrukcyjne mostu są wystawione na duże obciążenia statyczne i dynamiczne. Przerwy dylatacyjne mostu mają zazwyczaj krótszą żywotność, niż pozostałe jego elementy. Renowacje przerw dylatacyjnych przeprowadzane są standardowo co 5 do 10 lat. Tym razem zdecydowano się na całkowitą wymianę konstrukcji przerw dylatacyjnych. Całość jest wymieniana na niezwykle odporny stop metalu, przeznaczony specjalnie na mosty. Asfalt i dylatacje wykonuje firma Inter Asfalt. W ubiegły weekend firma zakończyła już dużą część prac i położyła nowy asfalt na połowie mostu.
Ruchem steruje dziesięciu pracowników firmy wykonującej remont. Ci przy światłach, przeszli kurs kierowania ruchem, na którym ich uczyli, jak radzić sobie z wyzwiskami i być spokojnymi.
Przepuszczają po 27 samochodów co 2 minuty. Zaobserwowaliśmy, że niekiedy rzeczywiście padają ostre, niecenzuralne słowa ze strony kierowców, ale nie spotykają się one z emocjonalną reakcją ze strony kierujących ruchem.
Korki na szosie krajowej nr 11 oraz w samym mieście są olbrzymie, by nie powiedzieć gigantyczne. Rekord osiągnęły w piątkowe popołudnie i wieczór. Korek na szosie krajowej sięgał Wargowa z jednej strony a Rożnowa z drugiej. Miejscowi starali się go ominąć, jak kto potrafił. Jeżeli przez Maniewo i Gołaszyn, stało się od glinianek. Jeżeli przez Uścikowo Folwark, na trasie szamotulskiej sznur samochodów sięgał Uścikowa. W samych Obornikach całkowicie nieprzejezdne były między innymi Łukowska i Czarnkowska. Mały most stał się pułapką dla wielu kierowców, nawet na nim można było utknąć na kilkadziesiąt minut. Na skrzyżowaniach wyłączono światła, aby usprawnić ruch, co spowodowało jeszcze większy chaos. Nerwowość powodowała, że zazwyczaj uprzejmi kierowcy, teraz nie chcieli wpuszczać pojazdów z bocznych ulic w mieście.
Przez cały tydzień w związku z napiętą sytuacją na drogach naliczyliśmy kilkadziesiąt stłuczek spowodowanych korkami. Dla przykładu, we wtorek na ul. 11 Listopada wymuszając pierwszeństwo przez Fiat 126 P uderzył w Renault Magnum. W piątek pod Uścikowem doszło do trzech groźnych kolizji, a na skrzyżowaniu Lipowej i 11 Listopada tir „przesunął” dwa samochody osobowe, które chciały „na siłę” wjechać na szosę krajową.
Do najpoważniejszego incydentu doszło w środę. Mieszkaniec Litwy, jadący tirem z dwoma przyczepami, starał się ominąć duży most i przejechać przez mały. Straż miejska zauważyła te próby na ekranach miejskiego monitoringu. Groziło poważne uszkodzenie wiekowej konstrukcji małego mostu. Na miejsce udali się strażnicy i policjanci. Kierowca zniszczył części chodnika przy wjedzie na most, ale po długich i ciężkich manewrach zdołał nawrócić, płacąc przy tym słony mandat.