OBORNIKI. W minionym tygodniu pisaliśmy o bulwersującej sprawie wyprowadzenia pieniędzy z konta przedszkola „Bajka” w Obornikach. Rzecz wydała się tylko dzięki przytomności dyrektor Elżbiety Pauszek, która w porę zablokowała dostęp księgowej Marianny S., do kont bankowych.
Już pierwsze wyliczenia mogły przyprawić o ból głowy. Z konta specjalnego znikło co najmniej 80 tysięcy złotych. Księgowej udawało się to przez czas jakiś, gdyż konto specjalne nie jest w porównaniu z bieżącym zbyt często używane, a ponadto przed każdą kontrolą Marianna S., uzupełniała je podkradając wcześniej przelaną na swoje konto kwotę z konta innych swych pracodawców – firmy „R”. Po kontroli „zwracała” pieniądze na konto firmy „R” i w ten sposób mogła podkradać pieniądze przedszkolu przez dłuższy czas i to przez nikogo nie podejrzewana. Mariannę S. chroniła też dobra opinia dzięki której kobieta mogła oszukiwać swych wszystkich pracodawców.
Gdy Elżbieta Pauszek zauważyła nieprawidłowości, nie przypuszczała jeszcze ogromu zaistniałego problemu. Niemniej zgłosiła swe podejrzenia prokuratorowi, a ten rozpoczął postępowanie. W sprawę włączył się też urząd miejski. Wspólnie ustalono, że brakują pieniądze nie tylko na koncie specjalnym, a także na koncie w ZUS.
Księgowa pod pozorem odprowadzania składek do ZUS-u wpłacała je na swoje konto. Tylko z tego tytułu brak jest na koncie przedszkola 250 tysięcy złotych. W ten sposób najprawdopodobniej kwota zagarnięta przez Mariannę S. sięgnęła sumy 330 000 złotych – i wciąż nie ma pewności, czy to już wszystko.
Warto się zastanowić na możliwie prawdopodobnym planem pani Marianny. Jako osoba inteligentna musiała się wszak liczyć z wpadką, bo nie można ukraść aż tak wiele, nie będąc w końcu zauważonym. Mogła po prostu „pójść na całość” i ukraść ile się da w przeświadczeniu, że ich nigdy nie zwróci a karę „jakoś " odpokutuje. Mogła też zaplanować symulację niepoczytalności.
Tu odbija się nieprzyjemną czkawką sprawa wyprowadzenia swego czasu z kont obornickiego PGKiM kwoty ponad 500 000 złotych. Sprawcy do dziś pozostali bezkarni a ich przykład mógł podziałać na wyobraźnię niejednej osoby.
Tak czy inaczej, trudno będzie liczyć na odzyskanie od Marianny S. 330 tysięcy. Wiele wskazuje na to, że systematycznie je wydawała. Synowi opłacała komfortowe mieszkanie w budynku deweloperskim przy ulicy Kowalskiej. Jej pierwsze tłumaczenie się chorobą męża nie ma sensu, ponieważ faktycznie chory małżonek pobiera sporą rentę. Na co poszły tak znaczne kwoty, trudno dziś zgadnąć.
Po naszym pierwszym artykule księgowa Marianna S., zadzwoniła do naszej redakcji twierdząc, że ma w tej sprawie jeszcze wiele do powiedzenia. Poprosiliśmy ją o komentarz w tej sprawie i czekamy na niego. Gdy znów pojawia się kolejne fakty zaraz o nich napiszemy. Sprawa jest o tyle bulwersująca, że nieuczciwa księgowa faktycznie okradła obornickich podatników.